Reklama
Reklama

Michaj Burano: Polski piosenkarz romskiego pochodzenia od lat mieszka w Los Angeles... Co u niego słychać?

Mija właśnie 25 lat od dnia, gdy Michaj Burano – legenda polskiego rock'n'rolla – po raz ostatni zaśpiewał w Polsce. Występ podczas koncertu z okazji urodzin Franciszka Walickiego w Sopocie latem 1996 roku miał być zapowiedzią jego wielkiego powrotu na krajowe sceny. Przebywający od lat na emigracji piosenkarz bardzo chciał odzyskać miłość dawnych fanów. Nie udało się... Co robi dzisiaj?

Michaj Burano - polski piosenkarz romskiego pochodzenia urodzony w Taszkiencie - był pierwszym artystą zza żelaznej kurtyny, który występował w paryskiej Olympii.

W programie z jego udziałem pierwsze skrzypce grali co prawda Mireille Mathieu i Gilbert Bécaud, ale to on był najgłośniej oklaskiwany przez wpatrzone w niego jak w obrazek paryżanki.

"Pozował się na cygańskiego Toma Jonesa" - napisał o nim Witold Filler w "Gwiazdozbiorze estrady polskiej".

"Temperament! Osobowość! Swoista agresja muzyczna! Bezbłędne synkopowanie i frazowanie! Jego zachowanie na estradzie mogło się niektórym wydawać ekstrawaganckim, ja dostrzegałem w nim nowoczesność wykonania" - komplementował kolegę po fachu sam Bohdan Łazuka, który w 1963 roku na I Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu walczył z Michajem o główną nagrodę w kategorii "piosenka taneczno-rozrywkowa" (wygrał Łazuka, który brawurowo zaśpiewał "Dzisiaj, jutro, zawsze"; Burano za wykonanie piosenki "Wezmę w drogę złoty księżyc"- sprawdź! - zdobył wyróżnienie).  

Reklama

Michaj Burano cieszył się wielką popularnością, a szlagiery z jego repertuaru znali niemal wszyscy.

Piosenkę "Luczija" (była to jego wersja przeboju Little Richarda "Lucille" z tekstem Przemysława Gwoździowskiego - posłuchaj!) nuciła w latach 60. ubiegłego wieku naprawdę cala Polska.

Był przez moment najpopularniejszym w naszym kraju piosenkarzem i pierwszym Romem, któremu udało się rozkochać w sobie polskie dziewczęta. On jednak marzył o karierze światowej. I robił wszystko, by zwrócić na siebie uwagę... świata.

Po wielkim sukcesie na festiwalu w Rennes w 1966 roku (zgarnął wtedy trzy główne nagrody) zdecydował się na stałe zamieszkać we Francji.

W 1970 roku pojawił się na targach MIDEM w Cannes jako John Mike Arlow, a swe nowe nazwisko - by wszyscy je zapamiętali - kazał napisać wielkimi literami na obu burtach luksusowego jachtu, którym przybił do portu najsłynniejszego miasta na Lazurowym Wybrzeżu. Zachowywał się jak król życia!

Znany dziennikarz muzyczny Roman Waschko pisał o Michaju, że w zrobieniu prawdziwej kariery przeszkadzał mu jego nieokiełznany temperament i zamiłowanie do przepychu.

"Przyjechał raz do Londynu i od razu oświadczył, że musi natychmiast kupić pierścionek z brylantem. Po pierścionku przyszła kolej na samochód. Dopiero potem zabrał się do rozmów impresaryjnych" - wspominał Waschko w jednej ze swych książek.

Michaj Burano - wtedy już John Mike Arlow - nagrał we Francji dla wytwórni Barclay kilka wielkich przebojów, po czym nagle zapragnął wyruszyć na podbój Ameryki. W 1975 roku poleciał do Los Angeles, założył własne studio nagrań Arlow Land, ożenił się z Amerykanką, został ojcem...

W Stanach Michajowi udało się zabłysnąć... na chwilę.

Jeden z magazynów muzycznych okrzyknął go nawet mianem "polskiego Cygana, który jest śpiewającą sensacją USA", ale na tym się skończyło.

Zofia Komeda (żona Krzysztofa Komedy), z którą się przyjaźnił, stwierdziła kiedyś w wywiadzie, że nie zrobił kariery na amerykańskim rynku, bo - to jej słowa - "jego menadżer okazał się za słaby".

W dodatku Polska Agencja Artystyczna PAGART - instytucja zajmująca się w tamtym czasie zagraniczną promocją polskich wykonawców - nie była zainteresowana pomaganiem akurat... romskiemu piosenkarzowi.

Michaj Burano wiele razy chciał wrócić do Polski z serią koncertów, ale z jego planów nic nigdy nie wyszło.

Po ostatnim występie w Sopocie w 1996 miał nawet zagwarantowany udział w I Międzynarodowym Festiwalu Piosenki i Kultury Cygańskiej w Ciechocinku, po którym zamierzał ruszyć w długą trasę koncertową po kraju...

Niestety, w ostatniej chwili musiał zrezygnować. Nikt nie wie, dlaczego.

76-letni Michaj Burano mieszka dziś w pięknym domu w Beverly Hills, wciąż komponuje, ale przede wszystkim - jak sam niedawno powiedział - cieszy się życiem.

"Jestem Cyganem i mam we krwi naturalny głód wędrówki... Nie wiem, dokąd jeszcze zawędruję, ale jestem pewny, że wciąż mam przed sobą długą drogę" - mówi.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

 

 

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy