Michał Chorosiński: Dziękuję Bogu za wszystko, co mam
Wiara zawsze daje mu oparcie. Dzięki niej uratował swoje małżeństwo. Dziś jest szczęśliwym mężem i ojcem piątki dzieci. Choć w życiu jego rodziny nie brakuje radosnych chwil, zdarzały się jednak także dramatyczne momenty, jak wtedy, gdy ich najstarsza córeczka jako noworodek doznała poważnych obrażeń!
Po 16 latach związku, który przetrwał dramatyczny kryzys, dobrze wie, co to jest sztuka małżeńskiego kompromisu. Michał Chorosiński (42 l.) nie chce zmieniać żony. Nauczył się żyć z wadami ukochanej.
Jakie ma pan marzenia?
Chciałbym móc więcej czasu poświęcać rodzinie i dzieciom, a jest ich piątka. Najmłodszy synek ma trzy latka, najstarsza córka 14. Może uda mi się też kiedyś zapracować na mały domek z ogródkiem. Dzieciaki chciałyby mieć zwierzątka. Teraz zajmujemy trzypokojowe mieszkanie i nie możemy sobie na to pozwolić.
Podjęliście z żoną, aktorką Dominiką Figurską, jakieś konkretne działania?
Nie jest to proste. Za rozsądną kwotę można coś kupić dalej od Warszawy. Dojazdy byłyby uciążliwe, dzieci chodzą do różnych szkół. Szukamy. Cuda się zdarzają, może nam Pan Bóg coś ześle.
Przy piątce dzieci problemów jest na pewno dużo...
Jakoś sobie radzimy, dzieląc się obowiązkami. Kłopoty są głównie logistyczne. W najtrudniejszym momencie mieliśmy cztery punkty, do których trzeba było zawieźć pociechy: żłobek, przedszkole i dwie szkoły. Plus jeszcze różne zajęcia dodatkowe, np. szkółka piłkarska Józia.
Jest pan surowym ojcem?
Nie, ale wymagającym. Staram się uświadomić dzieciom, że warto się uczyć, warto wypełniać swoje obowiązki, a czas na zabawę i przyjemności się znajdzie. Wszystko w odpowiedniej kolejności. Boleję tylko nad tym, że dużo pracuję, więc nie zawsze mogę konsekwentnie wymagać pewnych rzeczy. Jak kota nie ma w domu, myszy harcują.
Zdarza się, że ma pan ochotę zastosować klapsa?
Co drugi dzień chcę go użyć, ale się powstrzymuję. Pewnie zna to uczucie każdy rodzic. Szczególnie starsze dzieci już wiedzą, jak wbić szpilę i sprowokować człowieka. Wtedy muszę wyjść z domu na pięć minut i ochłonąć.
Nie obyło się też pewnie bez nagłych wypadków, szpitala.
Zdarzały się. Najstarsza córcia miała kilka przygód. Jako 9-miesięczny maluszek pociągnęła za kabel czajnika i wrzątek rozlał się jej na nóżki. Pojawiło się zagrożenie życia, przeszła trzy operacje, miała przeszczepy skóry. To było dla nas trudne doświadczenie. Kiedyś też biegła i uderzyła się w policzek o kant stołu. Zrobiła się rana, wdało się zakażenie i wylądowała w szpitalu, dostała serię zastrzyków. Dzięki Bogu bardzo poważne problemy nas omijają. Cieszymy się, że mamy piątkę zdrowych, fajnych dzieci.
Przy jednej z ciąż lekarz poważnie was wystraszył.
Dowiedzieliśmy się, że dziecko może być upośledzone, pewnie z zespołem Downa. Podjęliśmy decyzję, że nie usuniemy ciąży. Jako ludzie wierzący zawsze pokładamy zaufanie w Bogu. Dziecko jest darem. Zaufaliśmy, że wszystko będzie dobrze. Józio urodził się zdrowy i jest fantastycznym gościem. Utalentowany w wielu dziedzinach, do tego cudowny brat dla młodszego rodzeństwa. Opiekuje się chłopcami, uczy ich.
Na początku pana małżeństwa zdarzył się jednak kryzys.
To już tyle lat temu, nie ma do czego wracać. W ostatecznym rozrachunku to nas umocniło, scementowało. Uświadomiliśmy sobie, że chcemy być razem, że warto zawalczyć. Można zmieniać partnera czy męża, ale często okazuje się, że problem jest w nas. Ludzie często rozstają się z błahych powodów, a jeśli w związku są dzieci, to one najbardziej cierpią. Podoba mi się powiedzenie, że druga żona zawsze ma wady pierwszej i jeszcze swoje własne.
Które wady żony pan polubił?
Może lepiej powiedzieć, że zaakceptowałem. Dominikę cechuje ogromna emocjonalność, wybuchowość. Wystarczy iskierka i eksploduje. Jest też zapominalska i roztrzepana. Notorycznie gubi klucze od samochodu czy mieszkania. To było przyczyną czasami zabawnych, czasami dramatycznych sytuacji. Nauczyłem się z tym żyć.
Pan wydaje się człowiekiem zrównoważonym i spokojnym. Czy to tylko pozory?
Nauczyłem się panować nad sobą. Przez długi czas było tak, że gdy żona wybuchała, ja reagowałem tak samo, a wtedy wióry leciały. To nie jest dobre dla nikogo. Uświadomiłem sobie, że lepiej wyjść na pięć minut, pospacerować, pobiegać. Wtedy emocje opadną. Staram się uspokoić sytuację, rozmawiać, znaleźć kompromis.
Wiara pomaga panu radzić sobie w trudnych chwilach?
Dziękuję Bogu za wszystko, co mam. Jak sobie porozmawiam z Szefem, jest mi lepiej. Jeśli tego głosu z góry nie zagłuszy się jakimiś głupotami, jest wyraźnie słyszalny i pomaga we wszystkim, w podejmowaniu decyzji, by iść w dobrą stronę. Na pewno wiara pomaga mi zaoszczędzić na psychiatrze i psychologu.
Myślicie jeszcze o powiększeniu rodziny?
Dzieci są genialne, to coś wspaniałego, mamy dla kogo żyć. Ale lat nam przybywa, a sił ubywa. Kiedyś pobudki w nocy nie stanowiły problemu, choć dwaj najmłodsi synowie mocno dali nam popalić. Może więc poczekamy już na wnuki.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: