Michał Sieczkowski po ślubie wyznał, że jest gejem i nie dostał już żadnej roli w Polsce
Michał Sieczkowski - aktor znany m.in. z seriali "Samo życie" i "Plebania" - był u szczytu popularności, gdy zdecydował się wyznać na łamach magazynu "Replika", że "kocha inaczej". Był świeżo po ślubie. "O tym, że jestem gejem, wiedziałem już jako dwunastolatek" - powiedział. Niestety, zaraz potem jego aktorska kariera legła w gruzach.
Michał Sieczkowski swe pierwsze role zagrał jeszcze jako student wydziału aktorskiego warszawskiej Akademii Teatralnej. Gdy w 1999 roku zadebiutował przed kamerą, miał już na swoim koncie... rozwód i związek z kolegą ze studiów. Wszyscy znajomi wiedzieli, że jest gejem, ale na nikim nie robiło to wrażenia - przynajmniej do czasu, gdy na jaw wyszło, że jest też ojcem!
Przystojnemu absolwentowi Akademii Teatralnej wróżono wspaniałą karierę. Dostawał propozycję za propozycją i szedł jak burza. Zagrał w "Zemście" Andrzeja Wajdy, "Starej baśni" Jerzego Hoffmana, "Chopinie. Pragnieniu miłości" Jerzego Antczaka i Jadwigi Barańskiej... Szybko upomniała się też o niego telewizja. Stworzył świetne kreacje w "Samym życiu", "Magdzie M." i "Dwóch stronach medalu", ale największą popularność zyskał dzięki Mateuszowi Wojciechowskiemu, w którego wcielił się w "Plebanii".
Rok po tym, jak pojawił się w popularnej telenoweli TVP, postanowił podzielić się z całym światem wyznaniem, że "kocha inaczej". Pojawił się na okładce magazynu "Replika" i ogłosił: "Jestem gejem. Jestem tatą".
Michał Sieczkowski nie był pierwszym polskim aktorem, który zdecydował się na coming out, ale jako pierwszy gej w Polsce odważył się publicznie przyznać, że ma dziecko.
"Małżeństwo z matką mojego dwunastoletniego syna to był... prawdziwy związek. Ale nie wyszło" - powiedział na łamach "Repliki".
Syn Wojtek spędzał z aktorem i jego partnerem weekendy i wakacje. Ojciec powiedział mu prawdę o sobie tuż przed tym, jak zdecydował się na publiczny coming out.
"Uznałem, że mówienie jest lepsze niż niemówienie. Mój naturalny stosunek do homoseksualizmu jest też tarczą dla mojego dziecka, potwierdzeniem, że to nie jest nic złego" - wspominał w rozmowie z "Repliką".
Publiczny coming out, niestety, okazał się dla Michała - jako aktora - początkiem końca kariery. Po "Plebanii" nie dostał już w Polsce żadnej roli! Zagrał w czeskim filmie "Hany" i w jednym z odcinków angielskiego serialu "World on Fire", a w kraju nie złożono mu od 2011 roku żadnej propozycji.
Po zakończeniu zdjęć do "Plebanii" Sieczkowski skupił się na reżyserii, której posmakował już wcześniej współpracując m.in. z Andrzejem Sewerynem i Krystyną Jandą. Spełniał się też w roli prezesa Fundacji Sztuki Arteria, którą założył z przyjaciółmi: Agatą Buzek i Kacprem Kuszewskim. Był też asystentem dyrektora stołecznego Teatru Polskiego.
Wkrótce po wyznaniu, że jest gejem, Michał Sieczkowski przeprowadził się do Czech. Po zerwaniu z Wiktorem, który był jego chłopakiem przez kilka lat, związał się z czeskim reżyserem Lukášem Trpišovským. Właśnie wtedy zaczął otwarcie nazywać partnera... partnerem.
"Dla mnie coming out, walka o prawa gejów i lesbijek ma sens właśnie po to, żeby nie trzeba było mówić o swoich partnerach w sposób bezosobowy. Tak jak heteroseksualiści nie ukrywają swoich związków za eufemizmami, nie zastanawiają się, kiedy mówią: moja żona, ja z żoną, po prostu mówią o swoim życiu. Ja ze swoim chłopakiem też nie chcę tego ukrywać" - powiedział Krzysztofowi Tomasikowi z "Repliki".
Mieszkając w Czechach, Michał zajął się tłumaczeniem czeskich sztuk na język polski. Na zlecenie Krystyny Jandy przełożył na nowo "Miłość blondynki" Miloša Formana i - dwa lata temu - "Wspólnotę mieszkaniową" Jiřiego Havelki. Obie sztuki w jego przekładzie weszły na afisz Och-Teatru i cieszyły się ogromnym powodzeniem.
W zeszłym roku Michał Sieczkowski wraz ze swym partnerem Lukášem Trpišovským i ich przyjacielem Martinem Kukučką wystawił we Wrocławskim Teatrze Lalek "Jaki ten świat jest wielki!" Hansa Chrisitiana Andersena.
Michał już dawno pogodził się z tym, że jego aktorska kariera legła w gruzach. Mówi jednak, że nie żałuje coming outu, bo dzięki niemu nie musi przed nikim ukrywać tego, kim jest.
Kilka lat temu o Michale Sieczkowskim zrobiło się głośno z powodu ankiety "Myśl... o seksie", w której wziął udział jako jeden z kilku znanych gejów. Przyznał wtedy, że regularnie, kilka razy w roku, poddaje się badaniom na obecność HIV, bo - choć ma stałego partnera - chce mieć pewność, że jest bezpieczny.
"Znam kilka historii tak zwanych "wiernych par". Trzeba pamiętać, że ludzie są tylko ludźmi, a zaufanie i miłość nie chroni nas przed zakażeniem" - stwierdził w wywiadzie dla portalu Mysloseksie.pl i poradził wszystkim ludziom, nie tylko gejom, by kochali się... z głową i nie zapominali o prezerwatywach.
Dziś 44-letni Michał Sieczkowski mieszka w Czechach, ale często bywa w Polsce. Wciąż jest prezesem Fundacji Sztuki Arteria.
Ma świetny kontakt z dorosłym już synem i byłą żoną. "Zawdzięczam byłej żonie naprawdę wiele. Rozstanie było dla nas trudne i bolesne, ale udało się dogadać. Od początku było też jasne, że ona nie będzie przeszkadzała w kontakcie z dzieckiem, że będziemy działać ponad podziałami dla dobra Wojtka" - cytuje słowa Sieczkowskiego internetowa "Encyklopedia Teatru Polskiego".
Zobacz też:
Niepokojące doniesienia o Wiktorze Zborowskim. To dlatego usunął się w cień