Michał Wiśniewski: Kilka łyków odmieniło jego los!
Michał Wiśniewski (43 l.) przez wiecznie pijanych rodziców przeżył w dzieciństwie piekło. Jako dorosły zafundował je sobie sam.
Król życia, utracjusz, twórca własnej legendy. Ile musiał przejść, by znaleźć się tu, gdzie jest, wie tylko on. We wspomnieniach nieraz przeczy sam sobie, ale nawet z tych niespójnych wersji wynika jedno: Michał Wiśniewski miał dzieciństwo jak z koszmaru.
Pochodzi z łódzkich slumsów, gdzie wszyscy pili. Przed pijanym ojcem chował się w beczce po kapuście. Matka, która też piła, porzuciła go. Zajmowała się nim babcia. "Jej metody wychowawcze to na przykład bicie mnie kablem" - wspominał wokalista. W końcu zabrano go do domu dziecka.
Wolał to od rodzin zastępczych: był w sumie w czterech, w tym u siostry ojca, mieszkającej w Bonn. "Pojechałem do ciotki do Niemiec i to skończyło się tragicznie. Po pół roku dała mi plastikowy worek z rzeczami i wysłała z powrotem" - opowiadał z goryczą. Matka, Grażyna Wiśniewska, zdradziła prasie, że ciotka wyrzuciła go z domu za kradzież. Zapewniała, że nie wierzy w oskarżenia szwagierki, ale dodała: "Za Michałem się nie trafi".
W 1986 r. ojciec Wiśniewskiego popełnił samobójstwo. Gwiazdor wspominał, że wybrał się do rodzinnego domu na swoje 14. urodziny. Matki nie zastał - dawno się wyprowadziła, zabierając ze sobą młodszego syna, Kubę. A młody Michał marzył, że zostanie z ojcem, wyciągnie go z nałogu. Kilka dni później ojciec podciął sobie żyły. Wiśniewski myślał, że ojciec się zabił, bo on chciał wrócić do domu. "Mógł tego nie wytrzymać?" - zadręczał się.
Czytaj dalej na następnej stronie
Ale matka pamięta, że on był w Niemczech, kiedy to się stało. "Tata chciał zwrócić na siebie uwagę. Podciął sobie żyły, ale nikogo w pobliżu nie było" - mówił Michał Wiśniewski innym razem.
Pewnie to sprawa dla psychologów, dlaczego Wiśniewski, jak sam mówi, "po dziecinnemu zataja trochę prawdy". Ale gwiazdor nigdy nie był na terapii. Może gdyby się na to zdecydował, jego dorosłe życie potoczyłoby się inaczej?
Jako lider Ich Troje odniósł sukces, prywatnie ponosił klęskę za klęską. Kobiety rzucały go po pięciu latach związku. Z pierwszą żoną, Magdą, nienawidzi się do dziś. Żony nr 2 i nr 3, Marta i Anna, urodziły mu wymarzone dzieci, ale traciły jego serce, gdy tylko zaczynały myśleć o karierze. Szalał z wściekłości, ich nieobecność w domu odbierał niemal jak zdradę.
Dopiero niedawno zrozumiał, że jest alkoholikiem i nałóg niszczył jego związki. Pojął to dzięki żonie nr 4. "Spotkaliśmy się w trudnym momencie. Załamała mi się kariera, a nasilało uzależnienie od alkoholu. Potrzebowałem kogoś, kto wyciągnie mnie z dołka" - wyznał w wywiadzie. "Tą osobą okazała się Dominika, która przeżyła trzy lata z prawie codziennie pijanym facetem".
Gdyby nie Dominika Tajner, gwiazdor zapiłby się, sam to mówi. Postawiła mu ultimatum: alkohol, albo ona. Dotarło do niego, że być może ma ostatnią szansę. "Ona trafiła na zgliszcza. Na faceta, który był totalnie rozwalony emocjonalnie i finansowo" - powiedział kiedyś Wiśniewski.
Zakochała się w nim, "czerwonowłosym pajacu" z problemami emocjonalnymi, bo zobaczyła, jakim jest dobrym ojcem. Nie dała nikomu wybić go sobie z głowy. Wierzyła, że im się uda. "Obydwoje mamy podobne wyobrażenie rodziny" - wyznała raz.
I udało im się. Wiśniewski nie pije. Ma wszyty esperal, ale uważa, że przed powrotem do starych błędów bardziej ratuje go twardy charakter żony góralki. Rzucił hazard, teraz gra w pokera tylko sportowo. Nie nosi pieniędzy, żona wydziela mu na kino z dziećmi. On nie ma z tym problemu: pamięta, jak łatwo przepuścił 30 milionów.
Z jej synem i swoją czwórką tworzą dobrą, patchworkową rodzinę. A on stara się dać dzieciom wszystko, czego sam nie miał. I wie, że od drogich prezentów cenniejszy jest czas. Oraz miłość.
HELENA KOCYK