Reklama
Reklama

Michał Witkowski od lat jest na psychotropach! "Wszelki smutek mam zablokowany"

Fakt, iż Michał Witkowski (39 l.) zmaga się z depresją, nie jest tajemnicą. W ostatnim wywiadzie pisarz zwierzył się jednak, że przez antydepresanty dawno stracił już kontakt z wieloma negatywnymi emocjami.

2014 rok jest przełomowy dla 39-letniego twórcy głośnego "Lubiewa". Kilka miesięcy temu rozpoczął on swój wielki szturm na warszawskie salony, przepoczwarzając się z uznanego pisarza w blogerkę (!) modową Miss Gizzy. Nie żałuje! Na salonach literackich i spotkaniach z innymi pisarzami nigdy nie czuł się "u siebie".

W rozmowie z Tomaszem Raczkiem Witkowski zdradza, że odkąd pokazał światu swoją nową odsłonę i "urwał się ze sznurka", jego życie nabrało barw, stało się wielowymiarowe i mniej depresyjne.

Cały czas jednak jest pod wpływem psychotropów, które pozwalają mu radzić sobie z osobistymi demonami - wciąż obecnymi w jego życiu oczekiwaniami despotycznego ojca względem jego osoby.

Reklama

Tata Michała chciałby bowiem, by syn był heteroseksualny, robił doktorat, ubierał się "po męsku", miał rodzinę i kredyt. On jest dokładnie odwrotnością tych oczekiwań!

"Teraz moje życie nie przypomina życia pisarza, przynajmniej takiego, jakie wiodłem przez dziesięć lat" - opowiada w programie "Kultowe rozmowy".

"Nie miałem wtedy nic na głowie, mieszkałem we Wrocławiu, nie musiałem szykować żadnych stylówek, recenzować pokazów. Wstał, o której chciał, czytał w łóżku 'Zbrodnię i karę' albo wiersze przy kawie, potem poszedł na spacer po parku, do przyjaciółki Pauli, przyszedł wieczór. Całe wydarzenie w ciągu dnia to była siłownia czy jakiś wyjazd".

Obecne Witkowski jest bardzo zajęty, choć czasami lubi zrobić sobie kilka dni przerwy i odpocząć. Twierdzi, że depresanty, które nieustannie przyjmuje, wpłynęły na zmianę jego osobowości. Co więcej, gdyby nie one, czułby się bardzo samotny, rozgoryczony i wściekły na rzeczywistość!

"Wszelkie międlenia i narzekania są zablokowane bardzo grubą, kuloodporną szybą. One gdzieś tam są w tej piwnicy, jednak nie ma do nich dostępu. Oczywiście w prozie to się mści, bo literatura potrzebuje melancholii, smutku, tego, co czarne, ciemne".

Pisarz, choć nie pamięta już, co to znaczy np. wzruszyć się, jest pewny jednego: do dawnego życia nie chce wracać!

"Jestem bardzo szczęśliwy, sztucznym absolutnie szczęściem, ale jestem. I to mam zagwarantowane w ulotce!" - kończy.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Michał Witkowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy