Michalczewski o in vitro
Bokser ze swoją partnerką Barbarą Imos stara się obecnie o dziecko. Wiele par jednak nie może mieć potomstwa metodą tradycyjną i decyduje się na in vitro. Co na ten temat sądzi Dariusz Michalczewski?
"Wiadomo, że są też dzieci w domach dziecka, które czekają, by ktoś je stamtąd zabrał. Ale niektórzy chcą mieć własne dzieci. I ja to rozumiem. A wracając do twojego pytania - to ważne, czy dziecko powstanie podczas stosunku, czy metodą in vitro? Moim zdaniem to nie ma znaczenia. Liczy się dziecko. Trochę dziwi mnie Kościół, który tego nie rozumie" - mówi bokser w wywiadzie dla "Gali".
"Należy brać pod lupę potencjalnych rodziców i sprawdzać, ile zarabiają. Bo jeśli kogoś nie stać na in vitro, to jakim cudem ma być go stać na dziecko?".
"Bycie rodzicami to wielka odpowiedzialność. Skąd wiemy, czy dziecko z in vitro nie trafi później do domu dziecka? Dlatego najpierw trzeba przyszłych rodziców dokładnie poznać, dowiedzieć się o nich jak najwięcej. Ale my będziemy mieć własnego dzieciaczka, prawda, Basiu? Kochamy się bardzo mocno".
Michalczewski wyznał, że Imos jest pierwszą kobietą w życiu, której nie zdradził. Jest jedyną, którą kocha bezgranicznie: "Teraz nasza największa przyjemność to herbatka, telewizorek, łóżko, przytulanie. To już nawet nie chodzi o seks, bo on zawsze jest fajny. My lubimy bliskość".
"Kiedyś byłem uzależniony od kobiet. Basia jest pierwszą, której nie zdradziłem. Wiem, że niewierność jest brzydka, ale kiedyś byłem głupi i prymitywny. Miewałem cztery narzeczone naraz. To było modne i cool. Mieszkałem w Hamburgu, byłem mistrzem świata i myślałem, że wszystko mi wolno. Że nie ma większego dżolero ode mnie. Teraz się tego brzydzę"