Mikołaj Roznerski: Wiem, jak to jest być bezrobotnym aktorem!
Mówi, że jest szczęśliwym człowiekiem, bo ma przy sobie dwie osoby, które kocha. Mikołaj Roznerski (35 l.) opowiada nam o swoich sukcesach, ludzkiej zawiści, a także o swoim synku.
Na Żywo: Otrzymał pan Telekamerę rok po roku. Zaskoczenie?
Mikołaj Roznerski: Jest to ogromna niespodzianka i bardzo się cieszę z tego wyróżnienia. Nagrody są super, ale bez nich też da się żyć.
Uchodzi pan za najprzystojniejszego aktora. Jak pan odbiera takie opinie?
- Ja sądzę zupełnie inaczej. I zawsze krępuje mnie rozmawianie o męskiej urodzie, więc może pomińmy ten temat.
Sukces w Polsce często jest odbierany z zawiścią. Pana to dotyczy?
- Oczywiście, gdy dostałem Telekamerę, następnego dnia ukazały się nieprzychylne publikacje na mój temat od ludzi, którzy mnie nie lubią. Pomyślałem nawet, że byłoby lepiej, gdybym nie dostał tej nagrody – wtedy miałbym święty spokój. Ale z wiekiem podchodzę do tych wszystkich opinii z większym dystansem. Dziwi mnie, że ktoś jest w stanie wymyślić aż tyle obraźliwych określeń.
Jak pan sobie z tym radzi? Wstępuje na drogę sądową?
- Szkoda mi czasu. Są ciekawsze zajęcia. Każdy ma prawo do własnego zdania, ale nie ma prawa obrażać mnie i moich najbliższych. Mam swoich wiernych widzów, dla których gram, ich opinie są konstruktywne i dla mnie najważniejsze.
Zanim został pan znanym aktorem, zdarzały się trudne chwile w zawodzie?
- Na początku faktycznie miałem pod górkę. Wiem, jak to jest być bezrobotnym aktorem, szanuję swoją pracę i podchodzę do niej z pokorą. Wtedy akurat przeniosłem się do Warszawy i musiałem znaleźć jakiekolwiek zatrudnienie, bo urodziło mi się dziecko.
Syn Antek ma już 8 lat. Wie, kim jest jego tata?
- Tak, bo widzi mnie często na billboardach, reklamach czy w telewizji. Jest inteligentnym i wrażliwym dzieckiem. Zdaje sobie sprawę, że jestem osobą publiczną, ale jeszcze nie wszystko rozumie.
Jaki ma pan kontakt z Martą Juras, matką swojego syna?
- Jesteśmy świetnymi kumplami i mamy wspólne zadanie – wychować naszego 8-latka na wspaniałego człowieka.
W życiu prywatnym dobrze się panu układa. Jakaś poważna deklaracja?
- Jestem szczęśliwym mężczyzną, mam w domu dwójkę osób, które kocham. Nie chcę mówić o swoim życiu prywatnym, bo jest to mój zamknięty świat.
Dobrze się gra z życiową partnerką w jednym serialu?
- To miłe spotykać się w pracy z Adą. I to nie tylko na planie serialu „M jak miłość”. Przed nami kolejne zawodowe wyzwanie. Zagramy w spektaklu „Piękna Lucynda” w Teatrze 6. piętro.
Mawia pan, że kobieta jest siłą mężczyzny. Co to znaczy?
- Gdy ma mądrą partnerkę, to sam zaczyna mądrze postępować. Ja potrzebowałem wyhamować z pracą i zająć się swoimi najbliższymi.
***
Rozmawiała: Lena Jaret