Mirosław Baka: Ani myślę się skarżyć
Kto by pomyślał, że aktor znany z serialu "Barwy szczęścia" w przeszłości był... ratownikiem medycznym i jeździł w karetce pogotowia. To trudne doświadczenie zostało w nim na lata. Dlatego dziś nie przychodzi mu nawet do głowy, by na coś narzekać.
- To była ucieczka przed wojskiem. Miałem wtedy chyba 20 lat. Pracowałem około roku jako ratownik - wspomina Mirosław Baka (56 l.).
O tym, że nie jest to łatwy zawód, przekonał się wiele razy. Ale były również piękne chwile, które zostały mu do dziś w pamięci.
- To bardzo trudna praca, zwłaszcza dziś w czasie pandemii - przyznaje aktor. - Sam też byłem świadkiem niemal wszystkiego: były szalone porody, zawały serca, nagłe zgony, tragiczne wypadki. Były takie dni, w czasie których podczas jednego dyżuru przeżyłem wielką radość, gdy rodziło się dziecko, a zaraz potem był wielki dramat, gdy na moich oczach umierał człowiek. Raz szczęście, raz tragedia. Ale nie pracowałem nigdy w sytuacji takiego zagrożenia własnego życia, w jakiej znaleźli się ratownicy medyczni dzisiaj. Dlatego jestem pełen podziwu i mam dla nich wielki szacunek - dodaje.
Okazuje się, że trudne doświadczenia z pracy w karetce zostały w aktorze na długie lata.
Gdy w czasie studiów we wrocławskiej akademii teatralnej dostał zadanie zagrania sceny śmierci, miał z tym ogromną trudność.
- Odmówiłem wykonania tego zadania, chociaż łączyło się to z ogromnym ryzykiem. Takich rzeczy po prostu studentowi w szkole aktorskiej nie wolno. Ale miałem ważny powód. Wciąż pamiętałem małego chłopca, którego nie zdążyliśmy dowieźć do szpitala i zmarł w karetce. Tkwiło to we mnie przez lata - opowiada.
Dlatego dzisiaj, niezależnie od tego, jak ciężko by mu było, ani myśli się skarżyć. Na stałe występuje w gdańskim Teatrze Wybrzeże, gdzie gra również jego żona Joanna Kreft (56 l.).
Zdarza się, że małżonkowie występują razem na scenie. - Bardzo dobrze mi się gra z żoną. Myślę, że nie sprzeniewierzę się Joaśce, jeśli powiem, że w pracy to bardziej ja jestem szefem. Ale w domu to ona zarządza i rozdziela obowiązki. I wtedy nie ma taryfy ulgowej. Każdy ma coś do roboty - przyznał aktor w jednym z wywiadów.
Od ponad kilku miesięcy oboje nie stanęli na deskach swojego ukochanego teatru. Mirosław nie występuje też w serialu, filmach fabularnych i nie nagrywa dubbingów, z których jest znany.
Tak długiej przerwy od pracy nie pamięta. Początkowy szok wywołany utratą stałego rytmu dobowego przeminął.
A oni spędzając razem czas, równo podzielili się obowiązkami. Sprzątają garaż, dom, zajmują się ogrodem.
Oboje odrabiają zaległości w czytaniu książek. Codziennie dzwonią do dorosłych synów, pytając ich, jak sobie radzą w tej sytuacji.
Obaj 25-letni Jeremi i 32-letni Łukasz, odziedziczyli po rodzicach miłość do kina. Pracują w branży przy produkcjach filmowych.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: