Mischa Barton o swoim załamaniu nerwowym
Amerykańska aktorka Mischa Barton po raz pierwszy wypowiedziała się publicznie o swoim niedawnym pobycie w szpitalu psychiatrycznym, wskazując jako przyczynę jej załamania "nawał problemów emocjonalnych".
Barton została umieszczona na przymusowej obserwacji na oddziale psychiatrycznym szpitala Cedars-Sinai w Los Angeles w ubiegłym miesiącu. Wcześniej aktorka wezwała do swojego domu policję.
Gwiazda serialu "Życie na fali" twierdzi, że "sięgnęła dna po bolesnej i nieudanej operacji usunięcia zęba mądrości", którą przeszła na kilka tygodni przed zaplanowanym początkiem zdjęć do najnowszej produkcji z jej udziałem - serialu "The Beautiful Life".
Barton wyjaśniła, że ponieważ podczas pracy na planie produkcji miała zakaz przyjmowania środków przeciwbólowych, była zmuszona do radzenia sobie z bólem pooperacyjnym bez odpowiednich leków.
"Przyszedł wtedy trudny dla mnie moment, kiedy wszystko się nawarstwiło i spadło na mnie naraz" - powiedziała 24-letnia aktorka w wywiadzie dla magazynu "Time Out New York".
Barton wyznała, że stres doprowadził ją do depresji, co poskutkowało załamaniem z 16 lipca. "Od jakiegoś czasu miałam straszną chandrę. Czasem trzeba sięgnąć dna, tylko po to, żeby potem móc poczuć się lepiej. Byłam strasznie zestresowana i nie potrafiłam sobie z tym wszystkim poradzić" - wyznała gwiazda.
Aktorka uważa jednak, że jej ostatnie doświadczenia zostały rozdmuchane do niewłaściwych proporcji za sprawą prasy i krytyki, której obiektem są znane osoby mieszkające w Hollywood. "Gdyby to się wydarzyło w Nowym Jorku, nikt nie zwróciłby na to nawet uwagi" - skwitowała Barton.
Zobacz również: