Monika Dzienisiewicz-Olbrychska: Miłosne turbulencje
Nie wiadomo, jak potoczyłoby się jej życie i kariera aktorska, gdyby nie romans, którego dopuściła się... pod okiem żony ukochanego.
Była piękną kobietą, taką, obok której trudno przejść obojętnie. Koleżanki po fachu zazdrościły Monice Dzienisiewicz-Olbrychskiej (†77 l.) zgrabnej sylwetki i figlarnego uśmiechu.
Aktorka nigdy nie ukrywała, jak ważna jest dla niej miłość. Dzięki niej poznała smak największych uniesień, ale i goryczy, gdy w oko wpadł jej żonaty artysta. Ta fascynacja nie mogła zakończyć się dla niej dobrze.
Po raz pierwszy serce Moniki mocniej zabiło dla scenografa Wowo Bielickiego. Gdy wymienili się obrączkami, oboje byli przekonani, że dożyją wspólnie starości. Tak się jednak nie stało, kiedy na jej drodze pojawił się Daniel Olbrychski, ulubieniec widzów i bożyszcze kobiet. - Był tak intensywny w przekonywaniu mnie do siebie, że w końcu uległam i odeszłam od męża - mówiła aktorka.
Ich romans był towarzyskim skandalem, ale zakochanym to nie przeszkadzało. Wkrótce zdecydowali się na ślub, a w 1971 r. na świecie pojawił się owoc ich miłości, syn Rafał. I tu sielanka się kończy. Niebawem ich małżeństwo istniało już tylko na papierze. On wdał się w romans z Marylą Rodowicz, ona siedziała w domu, zajmując się wychowaniem dziecka i wylewała łzy z powodu niewiernego partnera.
A ponieważ nieszczęścia lubią chodzić parami, wkrótce została bez pracy. Dla aktorki był to potężny cios. Przez dziesięć lat grania na deskach Teatru Ateneum zżyła się z tym miejscem i z ludźmi. Z niektórymi nawet bardzo... Tylko nieliczni wiedzieli, że Dzienisiewicz wdała się w romans z wieloletnim dyrektorem tej sceny Januszem Warmińskim, żonatym z piękną i majestatyczną aktorką, Aleksandrą Śląską.
Dyrektorowa, jak ją nazywano, nie znosiła konkurencji, zwłaszcza w postaci młodszej o 14 lat Moniki. Potrafiła pokazać, kto tu naprawdę rządzi. Nic dziwnego, że wszyscy schodzili jej z drogi, unikając nawet spoglądania w oczy. - Bazyliszek mógłby do niej na korepetycje latać - szeptano nie bez złośliwości w garderobach.
Dzienisiewicz znalazła się w trudnym położeniu. Było jasne, że Śląska nie będzie patrzeć przez palce, jak inna kobieta uwodzi jej męża. Nie pozwoli też rozwinąć jej skrzydeł na scenie. W obu przypadkach to ona zamierzała grać pierwsze skrzypce. I trzeba przyznać, że dopięła swego. Wkrótce delikwentka musiała pożegnać się i z uczuciem, i z etatem.
Małżeństwo Śląskiej i Warmińskiego udało się uratować, ale związek Dzienisiewicz i Olbrychskiego rozpadł się. Z czasem ciemne chmury nad głową Moniki rozstąpiły się. Małżeńskie szczęście znalazła u boku Andrzeja Kopiczyńskiego, swojego trzeciego męża, z którym przeżyła zgodnie prawie czterdzieści lat. Zawodowo też się jej poukładało. Do aktorstwa już wprawdzie nie wróciła, ale przez lata z powodzeniem kształciła studentów łódzkiej Filmówki.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: