Monika Jaruzelska: Całe życie współczuję ojcu!
Córka generała Jaruzelskiego wspomina czasy stanu wojennego i przekonuje, że było jej równie ciężko jak jej rówieśnikom. Poza tym do dzisiaj musi zmagać się z łatką "córki dyktatora"...
Monika (50 l.) wydaje niebawem książkę zatytułowaną "Towarzyszka panienka", w której opisuje codzienne życie swojej rodziny uwikłanej w wielką politykę i historię.
Z tej okazji ruszyła z promocją i udzieliła kilku wywiadów, w których postanowiła co nieco powspominać.
Jaruzelska w rozmowie z "Newsweekiem" przyznaje, że nie znosi rozmawiać o stanie wojennym, ale temat ten prędzej czy później wypływa. Stwierdza jednak, że dla niej ten okres też była prawdziwą "traumą".
"Dla mnie to również był okropny czas. No, bo pod domem stał skot. Ojciec w telewizji mówił jakieś dziwne rzeczy, których nie rozumiałam. Mama była rozbita i zdezorientowana. A ja kompletnie nie wiedziałam, o co chodzi. A jednocześnie czułam, że to się ściśle wiąże z moją rodziną" - wyznaje.
Jej ciężkie dzieciństwo przejawiało się także tym, że przez dyrekcję szkoły i nauczycieli była zawsze wyróżniana, bo w ten sposób chciano przypodobać się jej ojcu, co podobno bardzo ją irytowało.
"Ciągle musiałam występować w akademiach. Byłam nieładna, chuda, niezdarna, ale ciągle byłam wyznaczana. (...) Widziałam dzieciaki, które mi zazdroszczą, bo też chciały wystąpić w głównej roli" - wspomina.
Jej kontakty z ojcem też nie układały się najlepiej. Rzadko się widywali, nie dzielili uczuciami czy emocjami, swoje sprawy każde z nich zatrzymywało dla siebie. Dzisiaj z kolei jest jej ciężko patrzeć, w jaki sposób mówi się o generale i jak jest traktowany.
"W zasadzie całe życie miałam poczucie, że ojcu współczuję. (...) Zawsze go postrzegałam jako osobę smutną, przygnębioną i nieobecną (...) on jest kimś, komu nie chciałabym zrobić przykrości" - wyznaje.
Współczujecie?