Monika Kuszyńska: Wciąż zdarza mi się płakać
Monika Kuszyńska (30 l.), była wokalistka Varius Manx, udzieliła pierwszego wywiadu po wypadku samochodowym, który wydarzył się cztery lata temu. Nie wierzy w przeczucia, ale wtedy chyba je miała...
27 maja 2006 roku zespół grał koncert w Miliczu. Monika, jak nigdy wcześniej, czuła ogromną tremę. "Jakby to był ostatni koncert w moim życiu" - mówi w rozmowie z magazynem "Viva".
Po występie źle spała. W samochodzie, który prowadził Robert Janson, usiadła z przodu, zamieniła się z kolegą. Jeep Cherokee na zakręcie zjechał na lewy pas i uderzył w drzewo. Pamięta wszystko: mokrą szosę, pisk opon, krzyk Roberta...
"Zapamiętałam głosy, zgrzyt blachy, gdy rozcinano samochód. I dojmujący ból. A potem pamiętam zimne światło lamp na szpitalnym suficie, gdy wieziono mnie na operację".
Przeszła pięć. Najgorszy moment nastąpił po drugiej, w Konstancinie. Odstawiono jej środki przeciwbólowe, lekarze nie chcieli z nią rozmawiać. "To był koszmar" - wspomina. Nie oskarża Boga. Któregoś dnia pomyślała, że być może on chciał ją przed czymś uratować.
"Wiodłam beztroskie życie, skupiona w dużym stopniu na swoim wyglądzie i głosie, pokonywaniu błahych kompleksów. Byłam próżna - nie ukrywam tego. (...) I nagle przestało to być dla mnie ważne".
Długo nie mogła na siebie patrzeć, przez rok bała się spojrzeć w lustro. Dzięki rehabilitantowi Wojtkowi zaczęła "ugruntowywać podupadającą nadzieję".
Wróciła do życia, jeździ samochodem, pracuje nad solową płytą. Zaczęła wierzyć, że kobieta na wózku może być atrakcyjna. Sobie spodobała się przede wszystkim jako człowiek. Nie jest sama, u jej boku jest Kuba.
Zobacz także: Nie chciała wrócić do Varius Manx!