Monika Luft rozstała się z TVP w atmosferze skandalu. Tak jej podziękowano…
O telewizyjnej karierze Moniki Luft (60 l.) nie przesądziły znajomości, ani powiązania rodzinne, lecz biegła znajomość hiszpańskiego. Dzięki niej przeprowadzała wywiady z największymi gwiazdami. Kiedy ówcześni szefowie TVP uznali, że Luft stała się niepotrzebna, postawili jej warunki nie do przyjęcia. Oto szczegóły tej historii sprzed kilkunastu lat.
Monika Luft swoją przygodę z show biznesem zaczęła od zagrania Emilki, córki Barbary i Bogumiła Niechciców, w ekranizacji "Nocy i dni". Nie rozważała jednak aktorstwa jako ścieżki kariery.
Jej marzeniem było studiowanie iberystyki na Uniwersytecie Warszawskim. Ta decyzja kilka lat później zaważyła na jej karierze.
Pod koniec lat 80., gdy cały świat obserwował zmiany w Polsce, Luft, dzięki biegłej znajomości języka, nawiązała współpracę z hiszpańską telewizją. Na stanowisku korespondentki wypatrzył ją ktoś z TVP i tak w 1994 roku dostała etat.
Specjalizowała się w wywiadach z gwiazdami. Przeprowadzała rozmowy z najwybitniejszymi pisarzami, aktorami i muzykami, była też prowadzącą porannego programu Jedynki "Kawa czy herbata?". Po 8 latach spadł nieoczekiwany cios. Jak wspominała potem Luft w rozmowie z "Galą":
"Zostałam poinformowana, że nie ma dla mnie pracy, ale mogę zachować etat - całe 350 złotych brutto. To była dla mnie nieprzekraczalna granica: żebrać o jałmużnę. Więc złożyłam wymówienie".
Jak tłumaczyła w wywiadzie dla portalu Kobieta.pl, nie miała żadnych "pleców".
Po rozstaniu z TVP Luft nawiązała współpracę w Tele5, jednocześnie oddając się swojej największej pasji: pisaniu. W 2004 roku opublikowała swoją debiutancką powieść "Śmiech iguany". Media o niej nie zapomniały. W 2005 roku Luft została współprowadzącą festiwalu TOPtrendy, organizowanego przez Polsat.
W międzyczasie Luft zajmowała się hodowlą koni arabskich i pisaniem o nich na założonym przez siebie portalu dla miłośników koni.
W marcu 2020 roku nieoczekiwanie dostała propozycję objęcia stanowiska rzeczniczki prasowej MSZ. Jej ministerialna kariera skończyła się, gdy ówczesny szef resortu rozdarł spodnie i kazał Monice zszywać je na środku lotniska. Jak pisał wtedy jeden z tygodników:
"On był wypięty, ona szyła, pół lotniska patrzyło. To ją upokorzyło. I rzuciła papierami".
Odkąd została babcią, Luft do swoich dotychczasowych pasji dołożyła spędzanie czasu z wnukami. Ceni sobie to, że sama zarządza swoim czasem. Jak wyznała w rozmowie z Kobieta. pl:
"Teraz sama decyduję o sobie, nie pracuję na etacie, nie mam szefów... Żyję tak, jak podoba się mnie, a nie innym"
Zobacz też:
Pamiętacie Monikę Luft? W jej rodzinie zaszły ostatnio wielkie zmiany!
Monika i Krzysztof Luftowie: Historia miłości. Życie małżeńskie ich nie rozpieszczało