Monika Miller poznała diagnozę. Cierpi na rzadką, przewlekłą chorobę
Monika Miller (26 l.), jedyna wnuczka byłego premiera Leszka Millera, spędziła dłuższy czas w szpitalu. Lekarze długo głowili się nad diagnozą. Jednak, kiedy w końcu ją postawili, Monika wcale nie odczuła ulgi. Wręcz przeciwnie, diagnoza brzmi alarmująco.
Monika Miller minione tygodnie spędziła w szpitalu, skąd została wypisana przed samymi świętami. Lekarze długo zastanawiali się na diagnozą, bo objawy były dziwne. Wnuczka byłego premiera skarżyła się na ból całego ciała i powstające niemal z niczego siniaki. Miała też kłopoty z oddychaniem, a testy nie wykazały zakażenia koronawirusem.
Miller w wywiadzie dla serwisu cozatydzień.pl ujawniła, że jej kłopoty zaczęły się 5 miesięcy wcześniej, po szczepieniu przeciwko pneumokokom. Z czasem pojawiły się: nocne pocenie, migreny i ostry kaszel. Po nieudanej antybiotykoterapii trafiła do szpitala. Ostatecznie lekarze postawili diagnozę, ale to wcale nie oznacza końca kłopotów Moniki. Wręcz przeciwnie, bo diagnoza jest alarmująca. Jak ujawnia w rozmowie z "Co za tydzień":
Fibromialgia, którą ostatecznie zdiagnozowano u Miller, to przewlekła, niezapalna choroba reumatyczna tkanek miękkich. Większość ludzi usłyszała o jej istnieniu dopiero wtedy, gdy Lady Gaga ujawniła, że na nią choruje. Przy okazji u Moniki wykryto prątki gruźlicy, które powodują pieczenie w klatce piersiowej i kaszel. Jak z goryczą wyznaje Miller:
Niestety, wiedza na temat fibromialgii jest w Polsce tak niewielka, że na krajowym rynku nie ma nawet jedynego na świecie leku, łagodzącego objawy. Jak ujawniła Monika, będzie musiała go sprowadzać z zagranicy.
Zobacz też:
Eurowizja 2022. Wiadomo, kiedy poznamy polskiego kandydata
Romanse Maryli Rodowicz. Lubiła żonatych mężczyzn
Opozycja domaga się komisji śledczej. Rzecznik rządu odpowiada
***