Monika Miller walczy o przetrwanie w azjatyckiej dżungli. Taką radę usłyszała od dziadka
Monika Miller (28 l.) wraz z 11 innymi uczestniczkami nowego reality show „Królowa przetrwania” znalazła się w samym środku tajskiej dżungli. Co gorsza, przez cały ten czas żadna z nich nie mogła korzystać z telefonu komórkowego, ani internetu. Monika ujawniła, co na ten temat miał do powiedzenia jej dziadek, były premier, Leszek Miller (77 l.).
Monika Miller nigdy nie ukrywała, że najważniejszym człowiekiem w jej życiu jest dziadek, Leszek Miller. To właśnie on wziął na siebie zadanie wychowania wnuczki po tym, gdy okazało się, że jej tata, Leszek Miller junior, z powodów zdrowotnych, nie radzi sobie z tym.
Zresztą dziadek jest odpowiedzialny za medialny debiut Moniki 5 lat temu.
Co ciekawe, sama Miller przyznaje, że niejako skazując ją medialną karierę, zamieszczając jej zdjęcie na Twitterze, był i jest nadal głęboko przekonany, że nie pasuje ona do tego świata. Jak ujawniła w wywiadzie dla „Szafy Gwiazd”:
„To było bardziej takie coś w stylu, że weź, nie rób tego, nie dasz rady, że cię zjedzą, że ty jesteś zbyt delikatna. No mówił, mówił o tych ciemnych stronach show-biznesu i do tej pory tak naprawdę czasem o tym wspomina”.
Od tamtej pory sporo w życiu Moniki Miller sporo się wydarzyło. Jesienią 2019 roku wzięła udział w „Tańcu z gwiazdami”. Dziadek wspierał ją zarówno z widowni, jak i na parkiecie, biorąc udział w odcinku specjalnym, w którym uczestnicy mieli zaprezentować choreografie z udziałem najbliższych.
Ostatnio zaś Miller postanowiła spróbować swoich sił w walce o przetrwanie w trudnych warunkach azjatyckiej dżungli. Jak szczerze wyznała w rozmowie z „Faktem”, dziadek raczej nie będzie zachwycony tym, jak jej poszło. Do tego stopnia, że lepiej, by w ogóle pozostał w nieświadomości:
„Wolę, żeby mój dziadek nie oglądał tego programu. W ogóle nie chcę, żeby moja rodzina oglądała ten program. Szczerze powiedziawszy to jedyną osobą, która pchała mnie do tego programu, był mój chłopak. Przykładowo moja babcia i dziadek mówili mi, że sobie nie poradzę w takim reality show. Twierdzili, że to jest zły pomysł i nie powinnam tego robić, bo wrócę po dwóch dniach... Ale cieszę się, że utarłam im nosa!”
Z jej słów można wysnuć wniosek, że w Tajlandii nie poszło jej najgorzej, co z pewnością jest dobrą wiadomością, zwłaszcza biorąc pod uwagę stan zdrowia Moniki.
Jedyna wnuczka byłego premiera Leszka Millera, od lat cierpi na trudne do zdiagnozowania problemy zdrowotne. Jesienią 2021 roku poważnie zapadła na zdrowiu i spędziła kilka tygodni w szpitalu. Ostatecznie lekarze zdiagnozowali u niej fibromialgię, przewlekłą, niezapalną chorobę reumatyczną tkanek miękkich. Większość ludzi usłyszała o jej istnieniu dopiero wtedy, gdy Lady Gaga ujawniła, że na nią choruje.
Miller musi stosować leki, łagodzące skutki choroby. Niestety, jak ujawniła w sierpniu tego roku w rozmowie z Plotkiem, do dotychczasowych objawów dołączyły ataki padaczki.
Jej udział w programie i sugestia samej Moniki, że wytrwała w nim raczej dłużej niż krócej, mogą oznaczać, że jej stan zdrowia uległ poprawie.
W reality show TVN7 Miller musiała zmierzyć się, poza trudnymi warunkami, z 11 innymi celebrytkami, w tym Natalią Janoszek, pisarką Edytą Folwarską, celebrytką z Miami, Anetą Kurp i skandalistką Martą Linkiewicz. Jak daje do zrozumienia Monika Miller, w walce o przetrwanie pomocne okazały się zasady, które wpoił jej dziadek:
„Nauczył mnie tego, że wszystko można osiągnąć ciężką pracą. Wpoił mi też, że szczerość zawsze popłaca i w życiu zawsze trzeba być sobą”.
Zobacz też:
Monika Miller nie wytrzymała. Idzie do sądu. Poszło o jej dziadka
Janoszek powraca. Wystąpi w TVN z Kwaśniewską w dżunglowym show