Reklama
Reklama

Monika Richardson raz na zawsze ucina plotki. Szykuje wielki powrót do TVP?

Monika Richardson przed laty była jedną z największych gwiazd publicznego nadawcy, jednak los odwrócił się od niej po jednym wywiadzie, który ponoć przesądził o jej zwolnieniu. Choć od tamtej pory minęło już sporo czasu, a w szeregach publicznego nadawcy wciąż zachodzą zmiany, Richardson dość tajemniczo wypowiada się na temat swego powrotu na Woronicza...

Richardson ostro podsumowuje TVP. Tak wspomina pracę w telewizji

Monika Richardson niespodziewanie postanowiła publicznie odnieść się do medialnych doniesień o planach, by całkowicie wymienić kadrę w Telewizji Polskiej. Zdaniem byłej pracownicy stacji byłoby to złe posunięcie, które przyniosłoby fatalne skutki. Wszystko przez zaburzenie ciągłości, która w środkach masowego przekazu ma wielkie znaczenie.

Zdaniem prezenterki wszyscy ci, którzy nie mają związku z polityką, powinni mieć możliwość pozostania na swoich stanowiskach.

Reklama

"Otóż w mojej opinii "opcja zero" odpada. Ćwiczono ją testowo już 30 lat temu i tu się nic nie zmienia. Antena musi mieć ciągłość, to nie jest radiowęzeł szkolny, który można zamknąć i iść do domu. (...) Jeśli moi koledzy stracili tzw. "twarze", zeszmacili się, stracą pracę, to oczywiste. Ale pogodynki? Reporterzy sportowi? Pan od muzyki poważnej?" - zaczęła swój wpis.

Richardson wciąż ma w pamięci moment, który przesądził o jej telewizyjnym końcu. Choć w pracy dawała z siebie wszystko, by tworzyć wartościowe i rzetelne programy, tuż po wywiadzie z Jarosławem Kaczyńskim musiała rozstać się z posadą. Z jej relacji wynika, że wówczas nie miało znaczenia, jak wielki wkład włożyła w tworzenie publicznej stacji, lecz "nieprzeźroczystość" jej przekonań.

"Ja zostałam wyrzucona dopiero po wywiadzie z Kaczyńskim, za który nota bene, ludzie ze wszystkich stron sceny politycznej, do dzisiaj na mnie plują. Do chwili wyjścia z Woronicza dokładnie po 25 latach pracy tam, powtarzałam jak mantrę: to jest moja telewizja, niech odejdą ci, którzy ją psują, ja pracuję zgodnie ze standardami mediów publicznych. [...] Tam mogą pracować tylko ci, którzy potrafią być "przezroczyści", czyli na potrzeby swoich widzów, nie mają żadnych poglądów politycznych. [...]" - wyjaśniła była gwiazda TVP.

Bez owijania w bawełnę Richardson wskazała, kto zasługuje na krytykę, która swego czasu gęsto ścieliła się wokół jej nazwiska, chociaż była tylko pracownikiem. 

"A co do tych, którzy są żądni krwi, pozwólcie, że popchnę Was , drodzy mściciele, we właściwym kierunku. Jest taka kasta, nazywa się "średnia kadra kierownicza". To wszyscy kierownicy redakcji, ich ulubieni redaktorzy prowadzący i ich nadworni producenci, również zewnętrzni. [...] To są prawdziwi psuje" - dodała.

Richardson wróci do TVP? Jej odpowiedź nie pozostawia miejsca na wątpliwości

Okazuje się, że była gwiazda stacji nawet po wyborach z uprzedzeniem spogląda w stronę powrotu przed kamerę, chociaż przecież spędziła w telewizji 25 lat. Z jej słów można wywnioskować, że woli zająć się prowadzeniem szkoły językowej, ale wciąż ma nadzieję, że w TVP zajdą istotne zmiany, które wpłyną na jakość i rzetelność prezentowanych tam treści.

"Co do mnie, ja wysforowałam się na wolność, wyszłam z szafy. Dzisiaj wszyscy już wiedzą, po której stronie jest moje serce. Nie sądzę, że się przydam. Ale trzymam kciuki za tych, którzy wierzą, że po głębokich zmianach, telewizyjna Dwójka, czy radiowa Trójka, mogą jeszcze zmartwychwstać. Ja w to wierzę" - podsumowała Monika.

Zobacz też:

Prawda o szybkim rozwodzie Zamachowskich wyszła na jaw. Jest komentarz sędzi

Szokująca przemiana Richardson. Własne dzieci jej nie poznały. Przecierały oczy ze zdziwienia

Częste wyrzucenia z pracy i pozwy. Richardson ujawniła prawdę o sobie. Mówi też o synu


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Monika Richardson | TVP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy