Monika Sołubianka nie miała w życiu lekko. Przeżyła wiele dramatycznych chwil...
Monika Sołubianka (69 l.) nigdy nie umiała o siebie zawalczyć i poświęcała się dla mężczyzn, których kochała. Gdy wydawało się, że w końcu ma szansę być szczęśliwa, doszło do tragicznego wypadku, który przecież nie miał prawa się wydarzyć… A jednak! Później na nowo zaczęła układać sobie życie. I znów zdarzył się dramat.
Koleżanki jej zazdrościły. Monika Sołubianka była śliczna, w dodatku pochodziła z zamożnego domu - mama zajmowała ważne stanowisko w telewizji, ojciec był redaktorem naczelnym "Expressu Wieczornego". Miała też starszego przystojnego brata, Lecha, który przetarł jej szlaki w warszawskiej szkole teatralnej.
- Szczęściara. Mężczyźni się o nią biją, rodzice pomogą w karierze - słyszała często. Lecz to, czego najbardziej pragnęła, przyszło do niej zbyt późno, okupione rezygnacją z siebie, własnych marzeń i ambicji.
Pełna napięcia atmosfera rodzinnego domu, w którym co rusz wybuchały awantury między rodzicami, mocno wpłynęła na życie Moniki. - Miałam obok dwie silne osobowości, które się ze sobą wiecznie ścierały. W dorosłym życiu pragnęłam spokoju, zgody, miłości. Starałam się nie wchodzić w konflikty, ten mechanizm przeniosłam potem na relacje z mężem. Ustępowałam, myślę, że za często - wyznała, opowiadając o swoim trzecim, ostatnim małżeństwie z aktorem Władysławem Kowalskim (†81 l.), do którego przyjaciele zwracali się "Kajtek".
Poznali się, gdy Sołubianka była świeżo upieczoną żoną reżysera Andrzeja Marii Marczewskiego (71 l.). Dlatego, gdy na planie serialu "Kolumbowie" po raz pierwszy ujrzała przystojnego aktora, w ogóle nie zwróciła na niego uwagi.
On zresztą też był zajęty - poślubił aktorkę Elżbietę Kępińską (81 l.), w której zakochał się jeszcze na studiach, a po dyplomie wyjechali do Gdańska, by grać w Teatrze Wybrzeże. Jednak po powrocie do stolicy ich związek rozpadł się - mówiono, że powodem rozwodu była fascynacja Kowalskiego piękną Kaliną Jędrusik (†61 l.).
Pierwsze małżeństwo Sołubianki również nie przetrwało próby czasu. I wtedy właśnie na jej drodze ponownie stanął Kowalski. Spotkali się podczas pracy w Teatrze Powszechnym. Okazało się, że aktor pamięta ją z "Kolumbów". - Zaintrygowała mnie urodą, była piękna, zresztą nadal jest. Miała w sobie jakąś tajemnicę, coś, czego człowiek był ciekaw - wyjawił.
Monika także zwróciła uwagę na Władysława, który nie tylko podobał się jej jako mężczyzna, ale także fascynował jako aktor. - Ogromny talent, charyzmatyczna osobowość. Był gwiazdą. Ja w aktorstwie nigdy nie osiągnęłam takiego poziomu - mówiła po latach.
Wybuchła między nimi wielka namiętność, zaczęli się spotykać. Z czasem Sołubianka oczekiwała od ukochanego jasnych deklaracji, ten jednak nie był w stanie niczego jej obiecać. Wciąż miał słabość do Elżbiety Kępińskiej. - Na początku była fascynacja, romans, a potem przekonanie, że nigdy nie będę dla niego najważniejsza. Wciąż znajdował się pod wpływem swojej byłej żony i nie potrafił albo nie chciał się spod niego wyzwolić. Nie umiałam się z tym pogodzić, więc nasze drogi się rozeszły - zdradziła Monika.
To rozstanie było dla niej ogromnym ciosem. Choć w teatrze miała wielu adoratorów, nie umiała nikomu zaufać. Zakochała się dopiero, gdy w jej życiu pojawił się Marek Muszyński (†44 l.), pracownik Polskiej Akademii Nauk, człowiek wielu pasji. Był doktorem matematyki, a jednocześnie kierowcą i pilotem rajdowym.
Pobrali się w 1978 r. Ale los okazał się okrutny... - Przeżyliśmy ze sobą dwa szczęśliwe lata. Urodził się nasz syn Maciek. Miał trzynaście miesięcy, gdy wydarzył się tragiczny wypadek - opowiadała artystka łamiącym głosem.
A przecież Marek, gdy został ojcem, właściwie już nie jeździł. Zgodził się ten ostatni raz - przed Rajdem Dolnośląskim zachorował pilot kierowcy Jerzego Landsberga, a mąż Sołubianki zgodził się go zastąpić. Trasa była doskonale znana zawodnikom. Jednak nagle z lasu wyjechał traktor, w który uderzyło auto rajdowców. Muszyński zginął na miejscu.
Dla aktorki był to niewyobrażalny dramat. Zrozpaczoną wdową zaopiekował się... Władysław Kowalski, który znów pojawił się w jej życiu. - Z dnia na dzień zostałam sama z malutkim dzieckiem. Mój świat się zawalił. Kajtek, sam bezdzietny, przejął się moją sytuacją. Pomagał, był blisko. Nawet nie umiem sobie wyobrazić , jak bez niego przetrwałabym ten trudny czas - wspominała.
- Byłem już po czterdziestce i miękłem na widok dzieci, więc na początku chyba bardziej przychodziłem do małego Maćka niż do Moniki. On mnie zaakceptował od razu! Cieszył się, jak mnie widział, wyciągał rączki - rozczulał się aktor.
W 1981 r. Sołubianka została jego żoną. - Nie było oświadczyn ani pierścionka, ani podróży poślubnej, bo w teatrze był środek sezonu. Teraz, jak o tym myślę, jest mi przykro - wyznał aktor.
Po trzech latach urodził im się syn Jakub. Monika próbowała zbudować szczęśliwy dom, choć jej mąż cały swój czas poświęcał pracy. Ona zajmowała się dziećmi, coraz rzadziej grała. - Nie byłam zazdrosna o jego sukcesy zawodowe, tylko czasem robiło mi się przykro, że zapomina o mnie albo nie zauważa wysiłków, jakie wkładam w funkcjonowanie naszej rodziny - tłumaczyła po latach aktorka.
- Każde z nas miało swój świat, swoich znajomych. Przyzwyczaiłam się do tego, że wychodzę sama. Nawet do kina. Ale prawdziwy kryzys w naszym związku nastąpił, gdy synowie dorośli. Zaczęliśmy oddalać się od siebie, coraz rzadziej rozmawialiśmy - mówiła.
Był jeszcze jeden powód kryzysu - na początku lat 90. aktor spotkał młodszą o 32 lata reżyserkę Agnieszkę Glińską. Ich romans trwał kilka lat, a gdy w życiu Glińskiej pojawił się aktor Łukasz Garlicki, Kowalski mocno przeżył odrzucenie. Wrócił do żony, choć długo nie udawało się im odbudować dawnej więzi.
- Chyba nigdy nie umiałem powiedzieć Monice, jak bardzo jest dla mnie ważna - żałował po latach Kowalski. - Byłem tak skupiony na sobie, że nie zauważałem jej rozterek. Mogłem coś zrobić, żeby to wyglądało inaczej, ale nie zrobiłem - ocenił.
Przełomem w ich relacji były narodziny wnuczki Helenki, córki Maćka. A jeszcze później wsparcie, którego udzielili swojemu synowi Kubie, po tym jak przyznał, że jest homoseksualistą. Wybaczenie, wyrozumiałość, tolerancja pozwoliły na nowo odbudować rodzinną bliskość, ale właśnie wtedy pojawiła się choroba, która zabrała aktora w 2017 r. i nie pozwoliła małżonkom nadrobić straconego czasu.
***
Zobacz więcej materiałów: