Monika Zamachowska pełna obaw o córkę. "Źródła zagrożenia dopatrywała się w Zbyszku i jego rodzinie"
Rozwód był traumą dla jej dzieci. Monikę Zamachowską (47 l.) tak bardzo zaabsorbował nowy mąż, że nie zauważyła problemów córki...
Dziś ma dobry kontakt zarówno z synem, jak i z córką, ale nie zawsze tak było.
Monika Zamachowska nie ukrywa, że kiedy rozstała się z Jamiem Malcolmem, ich pociechy bardzo to przeżyły.
Teraz przyznała, że prawdziwe problemy zaczęły się, gdy związała się ze Zbigniewem Zamachowskim.
Zwłaszcza jej córka, Zosia (16 l.), nie potrafiła zaakceptować nowego ukochanego mamy.
Dziewczynka bardzo się o nią martwiła.
"Źródła zagrożenia dopatrywała w Zbyszku, jego rodzinie, tak bardzo różniącej się mentalnością od taty Zosi i jego środowiska. Źle znosiła obcego mężczyznę w domu. Była strasznie najeżona" – wspomina w "Gali" dziennikarka.
Choć córka nie sprawiała problemów wychowawczych, a do ojczyma odnosiła się poprawnie, to dało się zauważyć zmianę w jej zachowaniu.
Wysyłała sygnały, które zaniepokoiły jej rodzicielkę. Po powrocie ze szkoły zamykała się w swoim pokoju, nie chciała z nikim rozmawiać.
W pewnym momencie Monika zrozumiała, że sytuacja jest poważna.
"Widziałam, jak Zosia się oddala, chowa się w swoim kokonie, czułam, że ją tracę" – opowiada.
"Córka przez pół roku uczęszczała na terapię. Monika musiała nauczyć się inaczej z nią rozmawiać, poświęcać jej więcej czasu.
Nie chciała popełnić błędów własnej matki Barbary Pietkiewicz, która bywała dla niej oschła" - czytamy w "Dobrym Tygodniu". Dziś świetnie się dogaduje z latoroślą. "Zośka jest artystką. Wrażliwą, powiedziałabym nawet nadwrażliwą" – śmieje się.
I dodaje, że są sobie niezwykle bliskie.
***