Muzyk obezwładniony przez policjanta
"To był normalny napad na mnie" - mówi Romuald Lipko (60 l.), muzyk Budki Suflera, którego policjant rzucił na maskę samochodu, wcześniej wykręcając mu ręce. Sąd odrzucił jego skargę na funkcjonariusza.
Jak informuje "Dziennik Wschodni", zajście miało miejsce w centrum Lublina, 11 listopada ub. roku, na oczach przechodniów, artysta zaparkował swój samochód w miejscu niedozwolonym, na chodniku przy ul. 3 Maja, gdzie obowiązuje zakaz zatrzymywania się.
Interwencja policji była natychmiastowa - funkcjonariusz zażądał dokumentów. Zgodnie z prawem, muzyk nie powinien opuszczać w takiej sytuacji samochodu. Lipko jednak - jak tłumaczył później w prokuraturze - źle się poczuł i wysiadł. Chwilę później został obezwładniony i rzucony na maskę.
Po całym zdarzeniu Lipko wezwał karetkę, która zabrała go do szpitala. Udał się tam również policjant, by zakończyć interwencję i udzielić pouczenia. Całym zajściem artysta poczuł się urażony i złożył skargę.
Jak ustalił dziennik, śledztwo zostało jednak umorzone: "Nie dopatrzyliśmy się przekroczenia uprawnień przez policjanta. Interwencja była zgodna z prawem" - powiedziała gazecie Małgorzata Duszyńska, szefowa prokuratury w Lubartowie, według której policjant miał prawo wydawać polecenia parkującemu na zakazie kierowcy, a w razie ich niewykonania, użyć wobec niego siły.
Zdaniem Wojciecha Wownysza, adwokata, policjant działał w granicach prawa, jednak z ludzkiego punktu widzenia, nie zachował się do końca tak, jak powinien:
"Jego reakcja powinna być adekwatna do sytuacji i stopnia zawinienia kierowcy. Mógł działać z większym spokojem" - mówi "DzW".
Muzyk zapowiada, że odwoła się od decyzji prokuratury, a jeśli zajdzie taka potrzeba, uda się z tym nawet do Strasburga.