Myszkowski już tego nie ukrywa. Niewiele ma korzyści z bycia synem Steczkowskiej?
Leon Myszkowski (22 l.) będzie miał okazję pokazać, co potrafi na Sylwestrze Marzeń z Dwójką. Młody DJ pojawi się na scenie u boku swojej mamy – wokalistki Justyny Steczkowskiej (50 l.). W ostatnim wywiadzie artysta opowiedział o swojej karierze. Zdradził, ile tak naprawdę zdołał wypracować sobie sam, a ile zawdzięcza rodzicielce. Jego odpowiedź może zadziwić!
Leon Myszkowski od małego szukał swojego życiowego powołania. We wczesnych latach młodości interesowały go kulinaria. Chłopak tak się zafiksował na tym punkcie, że opublikował nawet własną książkę kucharską. Jednak jak mówi przysłowie "w rodzinie nic nie ginie" i w końcu narodziła się w nim pasja do muzyki, którą zapewne odziedziczył po swojej mamie Justynie Steczkowskiej.
Początki jego kariery wcale nie były spektakularne tak, jak niektórym mogłoby się wydawać. O tym, jak wyglądała jego droga do sławy Leon Myszkowski opowiedział w ostatnim wywiadzie.
Leon Myszkowski pojawił się na oficjalnej konferencji prasowe TVP, gdzie zapowiadano gwiazdy "Sylwestra Marzeń z Dwójką". W gronie wybranych nie zabrakło najdroższego synka Steczkowskiej.
Chłopak ma bowiem pojawić się na scenie u boku swojej mamy. Można się zatem spodziewać, że to właśnie on przygotuje unikalny podkład muzyczny do jej sylwestrowych aranżacji.
W rozmowie z Pudelkiem raczkujący DJ wyznał prawdę o tym, jak zdołał osiągnąć sukces. Sławna mama maczała w tym palce? Okazuje się, że Myszkowski wcale nie czuł się ważniejszy od innych.
"Chodziłem do normalnej szkoły, do zwykłej podstawówki, normalnego gimnazjum, normalnego liceum z normalnymi ludźmi. Byłem tak jak wszyscy, nie czułem jakoś specjalnie z żadnego powodu. Zdarzało się może, że oczekiwano ode mnie trochę więcej" - przyznał w wywiadzie.
Chociaż Leon na wszystko stara się zasłużyć własną pracą, nie potrafi ukryć, że rozpoznawalność Steczkowskiej niekiedy daje mu fory. Dzięki temu niekiedy góruje nad innymi utalentowanymi muzykami.
Edyta Górniak i Justyna Steczkowska nie od dziś mają ze sobą na pieńku. Panie poróżniło wiele kwestii, jednak najwięcej mówiło się o ich sporze dot. honorariów, które otrzymali artyści występujący na koncercie charytatywnym zorganizowanym przez TVP. Dochód z wydarzenia miał zostać przeznaczony na pomoc Ukrainie, która prowadzi działania zbrojne, broniąc się przed Rosją.
Steczkowska po wystąpieniu na scenę uderzyła się w pierś i przyznała, że swoją wypłatę w całości przekaże na rzecz Ukrainy. Jej nagłe oświadczenie rozpętało prawdziwą medialną burzę. Gwiazda poszła więc za ciosem i postanowiła zaapelować do koleżanek z branży, które zażyczyły sobie najwięcej za występ. Wspomniała wówczas o Edycie Górniak i Maryli Rodowicz.
Nawoływanie do sumień wokalistek nie spotkało się z ciepłym przyjęciem. Edyta ostro odpowiadała na tak obelżywe zarzuty, sugerując, że Justyna woli "dzielić ludzi", zamiast ich jednoczyć w obliczu tragicznych wydarzeń, które rozgrywają się tuż przy polskiej granicy. Z czasem wszystko ucichło, chociaż panie oficjalnie nie zakopały topora wojennego.
Wcześniej miewały także problemy z dogadywaniem się, gdy zasiadały razem w jury "The Voice of Poland". Górniak opowiadała wówczas, że Steczkowska jest złośliwą osobą.
Teraz coś w relacji obu gwiazd może się zmienić. Z końcem roku zarówno Justyna, jak i Edyta wystąpią na jednej scenie. Obie panie zostały zaproszone na "Sylwestra Marzeń z Dwójką", gdzie zaprezentują swoje megahity w towarzystwie umuzykalnionych synków.
Chociaż produkcja wierzy w profesjonalizm Krupy i Myszkowskiego, nie może być pewna tego, jak się zachowają grube ryby polskiego show-biznesu.
Zobacz też:
Leon Myszkowski o relacji z synem Górniak. Skomentował konflikt pomiędzy ich mamami!
Edyta Górniak stawia Steczkowskiej ultimatum. Wymaga... publicznego uniżenia?