Naćpana Amy zgasiła sobie papierosa na policzku
Dziwny wygląd Amy Winehouse (24 l.) w ostatnich dniach wywołał falę spekulacji i domysłów. Jej menadżer ogłosił, iż gwiazda cierpi na liszajec. Tymczasem wyszła na jaw pewna historia, która dowodzi, że Amy wcale nie doszła do siebie po odwyku.
Winehouse wybrała się niedawno z grupką znajomych do jednej z restauracji w centrum Londynu na obiad. Mimo zakazu palenia wyciągnęła swoje Marlboro Light i przystąpiła do ich konsumpcji. Mimo dwóch upomnień kelnerki nie reagowała. Dopiero, gdy kobieta po raz trzeci poprosiła o zgaszenie papierosa, Amy wstała i... zgasiła go na swoim policzku.
"Była tak naćpana, że prawie się nie skrzywiła. Była w innej rzeczywistości i nie czuła bólu" - opowiada świadek zdarzenia. "Wszyscy wokół byli kompletnie zszokowani. Kelnerkę zatkało, mogła jedynie pobiec po szefa."
Mimo natychmiastowej interwencji lekarza do rany na policzku wdało się lekkie zakażenie i stąd dziwna opuchlizna na twarzy Winehouse.