Nagła wiadomość o Czerwińskiej wyszła na jaw 5 lat po jej śmierci. Tak wyglądały jej ostatnie chwile
Zofia Czerwińska, niezapomniana Balcerkowa z serialu „Alternatywy 4”, niedoszła pani Ochódzka z „Misia” i Zosia z nie mniej kultowego „Czterdziestolatka”, zmarła 13 marca 2019 roku. Wykonawcą swojej ostatniej woli uczyniła swojego wieloletniego przyjaciela i powiernika, pisarza Mariusza Szczygła. W 5. rocznicę śmierci aktorki reporter udzielił wstrząsającego wywiadu, w którym opowiedział o jej ostatnich dniach życia.
Zofia Czerwińska zmarła na sześć dni przed swoimi 86. urodzinami. Śmierć nastąpiła w wyniku komplikacji po operacji kręgosłupa. Jak wspominali potem przyjaciele aktorki, przed zabiegiem męczyły ją złe przeczucia.
Jedną z osób, którymi się nimi podzieliła był jej wieloletni przyjaciel, dziennikarz i pisarz Mariusz Szczygieł. Jak wspomina w rozmowie z Plejadą w 5. rocznicę Na temat śmierci aktorki , przeprowadził najtrudniejszą rozmowę w ciągu 30 lat ich znajomości:
„Naprawdę trudnym momentem było, kiedy powiedziała mi przez telefon, żebym w końcu się pogodził z jej śmiercią. Bo ona za kilka dni umrze” - wyjaśnił reportażysta.
Mariusz Szczygieł miał zaledwie 23 lata, gdy wprowadził się na piętro willi na warszawskiej Sadybie, zamieszkiwane wcześniej przez Czerwińską. Na ścianie wciąż wisiało lustro, które tam zostawiła: „Ile razy spoglądałem w to lustro, pojawiała się ona. Ale w myślach, nie widziałem żadnego ducha. W głowie od razu słyszałem jej charakterystyczny głos. To były czasy książek telefonicznych i postanowiłem aktorkę o tym zawiadomić” - tłumaczy Szczygieł.
Czerwińska z miejsca go spławiła, wyjaśniając, że nie spotyka się z młodymi mężczyznami, jednak Szczygieł był uparty. Powołując się na wspólne lustro, doprowadził do spotkania. Taki był początek przyjaźni, która przetrwała blisko 3 dekady. To właśnie Szczygła aktorka uczyniła wykonawcą swojego testamentu.
Pod koniec Czerwińska dużo myślała o śmierci. Przy okazji opracowała starannie cały scenariusz własnego pogrzebu. Chciała zostać pochowana koniecznie w różowej urnie przy dźwiękach utworu Franka Sinatry „My Way”. Jak wspomina Szczygieł, dopilnowała najdrobniejszych szczegółów:
„Testament, w którym oddawała mieszkanie kuzynce, był napisany i zatwierdzony u notariusza. Kolor urny, różowy, wybrany. Piosenka do zaśpiewania na pogrzebie – "My Way" – zarządzona. Pieniądze na uroczystość i stypę – przekazane. Samochód – oddany przyjaciółce. Meble – przyrzeczone parze przyjaciół. Nowy piesek york – poznany z nową panią… I tak dalej, i tym podobnie. Zapanowała nad wszystkim”.
Mimo starannych przygotowań, po śmierci aktorki zrobiło się nerwowo, bo chociaż spełnienie jej życzenia dotyczącego podkładu muzycznego, nie nastręczało kłopotów, to zdobycie różowej urny okazało się trudne. Szczygieł, który spędził wiele godzin obdzwaniając zakłady pogrzebowe i hurtownie, zrozumiał w końcu, że różową urnę trzeba sprowadzić z zagranicy.
Ostatecznie pogrzeb aktorki na Cmentarzu Komunalnym Północnym odbył się dopiero tydzień po jej śmierci, ale różową urnę udało się sprowadzić na czas.
Po śmierci Zofii Czerwińskiej wiele osób zastanawiało się, czy nie było medycznych sposobów na przedłużenie jej życia. Ona sama nie ukrywała, że nie po drodze jej ze starością: „Nie chodzi o to, że starość przyszła szybko i nagle. Chodzi o to, że jest i że może być już tylko gorzej. To jest wielka rozpacz i nikt mi nie przetłumaczy, że jest inaczej. Ja owszem: chodzę, pracuję, lubię niektórych ludzi, kocham zwierzęta, ale we mnie jest wielki smutek" - ujawniła w rozmowie z "Gazetą Wrocławską".
Aktorka cierpiała na poważne zwyrodnienie kręgosłupa, zmagała się z bólem i pod koniec życia poruszała się wyłącznie o kulach. Lekarze odradzali interwencję chirurgiczną, ze względu na zaawansowany wiek pacjentki. Ona jednak nalegała i poddała się operacji na własne życzenie. Czerwińska przed hospitalizacją dopełniła jeszcze jednej formalności:
„To ona zdecydowała, że umrze, i podpisała dokument, że należy wstrzymać się od leczenia. Odeszła na własnych warunkach. Zawsze chciała mieć sama nad sobą władzę – i miała. Żaden mężczyzna, żadna kariera, (...) – nic nie było silniejsze od Zosi” - podsumowuje Szczygieł.
Zobacz też:
Czerwińska nigdy się z tym nie kryła. Zrobiła to jako jedna z pierwszych aktorek w Polsce
Na grobie Zofii Czerwińskiej po czterech latach stanął wyjątkowy nagrobek. Idealnie wyraża aktorkę
Zofia Czerwińska zmarła po operacji na żądanie. Lekarze odradzali zabieg