Nagle dowiedziała się, że nikt nie chce z nią pracować. Wyrzucono ją na bruk
Joanna Żółkowska przez lata pracy w różnych produkcjach zapracowała sobie na uznanie w środowisku, a także wśród fanów kinematografii. Aktorka od lat występuje także na deskach teatralnych. Niestety, z jej pracą w teatrze wiąże się niezbyt miłe wspomnienie, kiedy to została z niego wyrzucona – jak sama przyznała – na bruk. Właśnie m.in. do tego wydarzenia wróciła w najnowszym wywiadzie.
Joanna Żółkowska od ponad ćwierćwiecza wciela się w rolę sympatycznej Anny Surmacz-Koziełło w serialu "Klan", choć lista produkcji, w których brała udział - zarówno filmów jak i seriali - jest naprawdę spora. W "Klanie" zresztą od początku gra także jej córka, Paulina Holtz, choć w fabule akurat nie łączą ich więzi rodzinne.
Aktorka, jak wielu jej kolegów i koleżanek z branży, wciela się w różne postaci także na deskach teatralnych. Niestety, ma w swoim życiu epizod, który przywołuje niezbyt miłe wspomnienia związane właśnie z pracą w teatrze. Pomimo iż było to dla niej dość traumatyczne wydarzenie, postanowiła wrócić do niego wspomnieniami w najnowszym wywiadzie dla serwisu Onet Kultura.
Żółkowska przypomniała wszystkim, jak przed kilkoma laty została zwolniona z Teatru Powszechnego, w którym pracowała od bardzo długiego czasu.
"Nie pożegnałam się, tylko mnie wyrzucili, powiedzieli mi wynocha! Nie użył tego słowa, ale ono dokładnie tak brzmiało w moich uszach. Byłam w tym teatrze od 1974 r., aż nagle dowiedziałam się, że nikt nie chce ze mną pracować, że reżyserzy w ogóle nie są mną zainteresowani. Nie wiem, może rzeczywiście tak było, ale dla mnie to było wyrzucenie na bruk z miejsca, które uważałam za swój dom. Nie zasłużyłam na to (...) poczułam, że nikt nie dał mi szansy, tylko wyrzucił jak starego śmiecia" - wyznała z żalem serwisowi.
W tym samym wywiadzie Joanna Żółkowska przyznała, że zwolnienie z teatru na szczęście nie obniżyło jej poczucia własnej wartości. Poza tym zaczęły spływać inne propozycje zawodowe. Co więcej, przyznała, że z perspektywy czasu tak naprawdę dobrze się stało.
Zdradziła też, jak podchodzi do swojego zawodu:
"Mam pracę, która raczej nie skończy się z dnia na dzień, choć pewnie wszystko może się zdarzyć. Jestem osobą do wynajęcia, nie będę się krzywić, gdy przychodzi uczciwa propozycja. Uważam, że każdą pracę, na którą się zgadzasz, trzeba wykonać najlepiej, jak się potrafi. W "Klanie" najpierw dostałam jedną scenę, okazało się, że jest zabawna, zaczęłam grać i tak z chwili na planie zdjęciowym zrobiło się prawie 30 lat".
Zobacz też:
Siostry Lubicz wyglądają jak bliźniaczki. Holtz i Paschalska nie do poznania!
Paulina Holtz mieszka w domu bez kuchni. Pozbyła się też mebli