Najpierw rozwód z milionerem, a teraz taka nowina ws. Liszowskiej. To nie były plotki
Joanna Liszowska ma za sobą trudne chwile związane z rozwodem ze szwedzkim milionerem Olą Serneke, z którym doczekała się dwóch uroczych córek. Aktorka długo ten fakt ukrywała przed opinią publiczną, ale w końcu oficjalnie potwierdziła rozstanie. Od tamtej pory gwiazda starała się ułożyć sobie życie na nowo, co nie było takie proste. Skupiła się głównie na wychowaniu nastoletnich już Stelli i Emmy. Jak donosi "Na Żywo", Liszowska ostatecznie "przeszłość zostawiła już za sobą" i "skupia się na tym, co najważniejsze". Oto szczegóły...
Joanna Liszowska przez lata wiodła szczęśliwe życie u boku szwedzkiego milionera. Skupiła się w dużej mierze na życiu rodzinnym, bo z powodu odległości (zamieszkała w kraju swego ukochanego) nie mogła w pełni realizować się zawodowo.
Niespodziewanie w pewnym momencie gwiazda wróciła do Polski, a jak się później okazało, miało to związek z rozstaniem z ojcem jej córek.
Para wzięła rozwód, a Joanna poinformowała o tym fakcie dopiero po roku. Nie chciała jednak w oficjalnym oświadczeniu ujawniać żadnych szczegółów. Nieco więcej do powiedzenia miał Ola Serneke, który swego czasu udzielił wywiadu szwedzkim mediom. Winę za rozpad małżeństwa w dużej mierze wziął na siebie:
"Głównym powodem rozwodu było to, że moja firma zajęła mi wiele czasu. Nie mogłem być tak obecny, jak chciałem. Ani z Joanną, ani z dziećmi. I to jest wysoka cena do zapłacenia, zarówno dla mnie, jak i dla nich" - wyznał.
W rozmowie z dziennikiem "Expressen" zapewnił też, że z byłą już żoną mają dobre relacje.
"Najważniejsze jest dla nich dobro córek.- Mamy dobre relacje jako przyjaciele i rodzice naszych córek. Zdecydowaliśmy kilka lat temu, kiedy rozpoczął się rozwód, że należy się skupić na dzieciach i zdecydowanie nie powinniśmy się kłócić i być samolubni" - oznajmił.
Aktorka po powrocie do kraju zaczęła powoli wracać na salony, ale większość czasu i tak poświęcała córkom. Samotne w głównej mierze macierzyństwo wymagało od niej o wiele więcej czasu i uwagi. A wychowanie dorastających pociech to nie lada wyzwanie.
Jak donosi "Na Żywo", gwiazda zrobiła wszystko, "by nie stracić z nastolatkami dobrych relacji".
Niedawno udała się z nimi na wakacje na Barbados, a zdjęciami pochwaliła się w sieci.
"Bateria słoneczna... Ktoś jeszcze tak ma?" - podpisała zamieszczone wakacyjne zdjęcie.
W rozmowie z "Show" oznajmiła, że po rozwodzie zaczęła żyć "tu i teraz", ograniczając plany na przyszłość, bo nigdy nic nie wiadomo.
"To co było, to było, nie mam na to wpływu. To co będzie, zobaczymy. Ale najważniejsze jest tu i teraz" - oświadczyła.
A najważniejsze są Stella i Emma, które wkroczyły w wiek dojrzewania.
Gwiazda już jakiś czas temu przyznała się, że poszła po pomoc do specjalisty, żeby dowiedzieć się jak nie stracić z nimi dobrego kontaktu. Zdobytą wiedzę zaczęła wykorzystywać w życiu codziennym. I to się opłaciło.
"Trzeba być bardzo uwrażliwionym, bo to jest trudny moment w ogóle dla nastolatków. Ja to pamiętam. Wtedy zaczynamy ogarniać życie, ogarniać siebie, przeistaczamy się z dziewczynek w kobiety. To jest dla samego człowieka bardzo trudny moment, a tym bardziej dla rodzica, żeby teraz w tę dobrą stronę lekko pchnąć" - oświadczyła Joanna, pytana o życie z nastolatkami pod jednym dachem.
Liszowska jest zadowolona, że córki przychodzą do niej z problemami i niczego nie ukrywają. Rozwód rodziców to trudny czas także dla dzieci.
"Nigdy za mało wyrażania podziwu, dumy, chwalenia, a kiedy trzeba, to trzeba powiedzieć co się należy, bo to też zmierza do rozwoju. W jakiś sposób hartuje, wzmacnia" - dodała na koniec bogatsza o wszystkie doświadczenia aktorka.
ZOBACZ TEŻ:
Była z nim przed poślubieniem milionera. Niespodziewany finał romansu Liszowskiej