Najpierw rzucano w nią prochami zmarłej kobiety, a teraz to wydarzyło się w Warszawie. Pink nie ma farta
Koncert Pink (43 l.) w Warszawie był ogromnym wydarzeniem. Po muzycznej uczcie pozostaną dobre i... zabawne wspomnienia. Okazuje się bowiem, że wokalistka zachwyciła nie tylko świetnym wokalem, ale również dystansem siebie, który pokazała po pewnej niecodziennej wtopie.
Znana na całym świecie wokalistka Pink, w trakcie występu na PGE Narodowym w Warszawie, gdzie zaledwie kilka tygodni wcześniej grała Beyonce oraz Harry Styles... zaliczyła niemałą wpadkę.
Jak do tego doszło, że Pink podczas koncertu rozwaliła buta? Nieco zbyt mocno machnęła nogą! Nie da się ukryć, nie pomogła publiczność, która po zobaczeniu odpadającego obcasa na chwilę wstrzymała oddech. Na szczęście Pink podeszła do sytuacji z dystansem. Nie miała zamiaru chować się za sceną. Wprost wyznała, co się wydarzyło.
Pink od razu pokazała fanom swój zniszczony obcas, zaśmiała się, zdjęła obuwie i pobiegła po nową parę. Widocznie chodzenie na bosaka nie było jej w smak. W nowych butach zjawiła się zaledwie chwilę później i zaśpiewała utwór "Try". Reszta część koncertu obyła się bez problemów, jednak trzeba przyznać, słowa światowej sławy wokalistki przez długi czas siedziały w głowie rozbawionym słuchaczom:
"Słuchajcie, właśnie kopnęłam w powietrze i zepsułam sobie buta".
Niektórzy uważają, że lepiej, by Pink zaliczała takie wpadki, niż aby powtarzały się sytuacje, gdy to fani zaskakują ją... niecodziennymi "prezentami".
Niestety, podczas koncertu w londyńskim Hyde Parku nie mogła liczyć na tak kulturalne zachowanie ze strony fanów, jakiego doświadczyła w Polsce. W stronę wokalistki ktoś rzucił torebką z ciemnym proszkiem. Ponieważ na koncertach Pink często zdarza się brokat, wielu w pierwszej chwili myślało, że to właśnie taki prezent otrzymała 43-letnia celebrytka.
Pink po podniesieniu torebki nie była pewna, co myśleć. Okazało się, że to... prochy matki jednej z fanek!
"To twoja... matka?! Ja... nie wiem, co o tym myśleć" - nie kryła zaskoczenia.
Po tych słowach odłożyła torebkę obok głośnika i kontynuowała występ, lecz znacznie odsunęła się od miejsca, w którym położyła prochy.
Ponieważ nagranie z zajścia szybko obiegło sieć, niedługo potem uczestnicy koncertu (ale również wokalistka) otrzymali wyjaśnienie sprawy. Wyszło na jaw, że mama fanki Pink szybko zmarła i nie zdążyła spełnić wielu marzeń. Przed przedwczesnym odejściem poprosiła, by ukochana pociecha "zabierała ją ze sobą w różne miejsca".
No cóż, okazuje się, że jednym z takich miejsc jest scena koncertowa, na której śpiewa Pink... Jak zauważyli słuchacze, wokalistka zachowała się z dystansem, a nawet próbowała obrócić scenę w żart. Co tu dużo mówić, niewielu ludzi byłoby w stanie zachować tak pokerową twarz!
Czytaj też:
Beyonce w Polsce mieszka jak królowa. Ten blichtr aż szokuje. Wydała małą fortunę
"Zenka jajka" nie zerwały wianka. Na scenę poleciały już większe kurioza