Największa porażka Dody
Udział Doroty Rabczewska w filmie Krzysztofa Zanussiego "Serce na dłoni", miał zapewnić komercyjny sukces. Stało się jednak inaczej. Produkcja okazała się klapą, film zebrał druzgocące recenzje...
"Nie traćcie pieniędzy na bilet" - takie rady dawali sobie wzajemnie internauci na forach internetowych.
Przez pierwszy tydzień film, jak prawie każda premiera, wzbudzał zainteresowanie. To zasługa ogromnej promocji, jaka towarzyszyła pojawieniu się w kinach obrazu Zanussiego.
"Doda przyciągnęła przez pierwsze 10 dni zaledwie 48 tys. 665 widzów. Dziś na seans bilet kupują jedynie trzy osoby" - pisze "Na żywo".
Dla porównania, pierwszy weekend projekcji komedii Lejdis zamknął się wynikiem 311 tys. 290 widzów.
To nie tylko porażka Dody, ale przede wszystkim Zanussiego, który angażując Rabczewską do filmu, ośmieszył się jako poważny reżyser.
Przypomnijmy, że Doda w filmie "Serce na dłoni" wygłosiła jedynie kwestię: "Ej, dziadzia, nie wyluzowałeś się za bardzo?".
Była pewna, że film odniesie sukces, nie zakładała porażki: "Można mnie nie lubić, ale nie da się zaprzeczyć, że stałam się ikoną. Dziewczyny ubierają się jak Doda, mówią jak Doda. I o to mi chodziło".
"Mój czas się nie skończy, póki będę zaskakiwać ludzi. Jest więcej niż pewne, że zrobię międzynarodową karierę za oceanem" - powiedziała w jednym z ostatnich wywiadów.
Przypominamy największy atut Dody.