Reklama
Reklama

Największe marzenie aktora i jego żony nigdy się nie spełniło. Mimo to byli bardzo szczęśliwi

Zygmunt Kęstowicz – legendarny aktor, który pod koniec życia wcielał się w seniora rodu Lubiczów w „Klanie” - przez wiele lat był ulubieńcem najmłodszych Polaków. Dzieci kochały go za występy w „Piątku z Pankracym” i „Porze na Telesfora”. Niestety, nie miał okazji przekonać się, jak to jest być ojcem. Z tym że nie miał własnych dzieci, nigdy się nie pogodził.

Zygmunt Kęstowicz przez prawie 70 lat szedł przez życie u boku jednej kobiety. Żona była jego wierną towarzyszką...

W Jasi, jak nazywał ukochaną, aktor zakochał się od pierwszego wejrzenia, gdy jako 18-letnia chórzystka przyszła na próbę do wileńskiego teatru muzycznego Lutnia, którego on był jedną z największych gwiazd.

"Stał otoczony wianuszkiem dziewcząt, a ja nie miałam śmiałości podejść, więc patrzyłam tylko, patrzyłam, patrzyłam... Następnego dnia powiedziałam mu: »Pan mi się przyśnił«, a on odprowadził mnie po próbie do domu. Odtąd nigdy już nie wracałam z teatru sama" - wspominała Janina Kęstowicz w wywiadzie dla "Przyjaciółki".

Reklama

Zygmunt Kęstowicz: Chciał mieć gromadkę pociech

Wkrótce po ślubie, a pobrali się w maju 1941 roku, Zygmunt i Joanna musieli uciekać z Wilna. Po wyzwoleniu osiedlili się w Białymstoku, ale i tu nie zagrzali miejsca zbyt długo. W 1947 roku oboje dostali propozycję angażu w Krakowie. Nie był to jednak koniec ich tułaczki. Dopiero gdy kilka lat później przeprowadzili się do Warszawy, postanowili, że stworzą sobie wreszcie prawdziwy dom.

"Jasia to ideał. Jest uosobieniem cierpliwości, wyrozumiałości i tolerancji" - Zygmunt Kęstowicz zawsze w wywiadach wychwalał żonę pod niebiosa.

Niestety, największe marzenie państwa Kęstowiczów - o zostaniu rodzicami - nigdy się nie spełniło. To, że w ich domu nie ma dzieci, było ich największą tragedią.

"Brak dzieci w życiu prywatnym zrekompensowali mi scenarzyści »Klanu«. Jako głowa rodu Lubiczów mam przecież gromadkę pociech" - żartował aktor w wywiadzie dla "Tele Tygodnia".

Zygmunt Kęstowicz: Pomaganie potrzebującym uważał za swoją życiową misję

Z brakiem własnego potomstwa Janina i Zygmunt Kęstowiczowie nigdy się nie pogodzili, zwłaszcza że oboje bardzo kochali dzieci. Kiedy w 1987 roku aktor otrzymał nagrodę - 100 tysięcy złotych - za wieloletnią współpracę artystyczną z polskim radiem i telewizją, postanowił całą kwotę przeznaczyć na założenie fundacji "Dać szansę". Przez ostatnie dwie dekady swojego życia cały swój wolny czas poświęcał na niesienie pomocy dzieciom. Praca dla najmłodszych była jego i jego ukochanej największą wspólną pasją.

"Mamy mnóstwo dzieci, które, choć nie są nasze, to jednak są nasze. To dzieci okrutnie skrzywdzone przez los. Pomaganie im to najważniejsza sprawa w naszym życiu. Będziemy się nimi zajmowali tak długo, jak starczy nam zdrowia i energii" - powiedział "Przyjaciółce".

Zygmunt Kęstowicz zawsze miał ogromną rzeszę małych fanów. Dzieciaki kochały go za telewizyjne programy "Pora na Telesfora" i "Piątek z Pankracym", które prowadził przez wiele lat. Za twórczość dla dzieci i młodzieży aktor dostał nawet Nagrodę Prezesa Rady Ministrów oraz Order Uśmiechu.

CZYTAJ TEŻ: Anna Mucha nagle przekazała pilne wieści. Fanom serce zaczęło bić szybciej

Zygmunt Kęstowicz: Był wielkim przyjacielem dzieci

Niezapomniany Władysław Lubicz z "Klanu" i Stefan Jabłoński z radiowego słuchowiska "W Jezioranach" zmarł w marcu 2007 roku po długiej i ciężkiej chorobie. Na jego nagrobku na warszawskim cmentarzu Powązkowskim widnieje napis: "Kawaler Orderu Uśmiechu. Przyjaciel dzieci". Janina Kęstowicz przeżyła męża o 11 lat. Spoczęła obok mężczyzny, który był miłością jej życia.

ZOBACZ TEŻ:

Lewandowska organizuje turnus sportowy. Cena zwala z nóg

Ogromny basen, mnóstwo roślin i tras większy od niektórych mieszkań. Tak mieszka gwiazda "Usterki"

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy