Natalia Jakuła szczerze o porodzie i cesarce: "Bólu nie ma, ale jest nieprzyjemne bujanie"
Natalia Jakuła (31 l.), partnerka Tomasza Iwana (45 l.), postanowiła podzielić się wspomnieniami z porodu. Jej synek przyszedł na świat przez cesarskie cięcie. Jak świeżo upieczona mama wspomina wizytę w szpitalu?
Natalia Jakuła, ukochana byłego piłkarza, a obecnie dyrektora reprezentacji Polski ds. spraw organizacyjnych, Tomasza Iwana, niedawno wydała na świat synka. Chłopiec ma otrzymać imię Wiktor. Kobieta na swoim blogu postanowiła podzielić się wspomnieniami z porodu. Wyjawiła, że urodziła przez cesarskie cięcie.
"To trudne, ale najpiękniejsze doświadczenie w moim życiu! Może zwariowałam, ale ja bardzo chciałam cesarkę dla bezpieczeństwa mojego dziecka. Okazało się, że moje obawy i intuicja były słuszne" - napisała.
Zdradziła, że miała kilka wskazań do cesarskiego cięcia. Opisała też ze szczegółami, jak to wszystko wygląda. Według jej relacji cięcie i wydobycie dziecka z brzucha trwało krótko, a wcześniej dostała zastrzyk znieczulający.
"Bólu nie ma, ale jest nieprzyjemne bujanie i szarpanie, wyobraźnia działa. Moment,gdy leżąc za parawanem słyszysz płacz swojego dziecka, a potem podają Ci go do całowania, jest do zapamiętania na całe życie, wow. Płakałam jak bóbr, a dzielny tatuś nagrywał wszystko" - wyjawiła.
Po narodzinach dziecko zostało zabrane do mycia i mierzenia, a młodą mamą zajęli się lekarze, którzy zaszyli brzuch. Kolejnego dnia nie chciała już znieczulenia, nawet nie myślała o bólu. Śladu po operacji też już prawie nie widać. Za to wspomnienia ze szpitala nadal są dosyć żywe.
"Byłam przerażona, że codziennie, kilka obcych ludzi przychodzi do Ciebie i z zaskoczenia ciągnie za sutki jak krowę. Sprawdzają pokarm, wiadomo. Niestety jest to bolesne, stresujące i zniechęcające, tym bardziej, że dochodzi do tego Twój mały Ssak, który nie potrafi jeszcze jeść z piersi i rani Ci sutki" - boleje i dodaje, że karmienie jest trudniejsze, niż myślała.
W szpitalu miała na szczęście wynajętą położną, która bardzo jej pomogła. Gorzej zrobiło się, gdy została sama.
"Gdy moja położna pojechała, poczułam, że zderzyłam się ze ścianą. Ogarnęło mnie przerażenie. Mój Maluszek ważył tylko 2,5 kg, żywa lalka,bałam się go dotknąć, tym bardziej przewijać, pielęgnować pępek. Jego płacz z zimna, gdy go przebierałam, łamał mi serce. (...) Powrót do domu to kolejne zderzenie ze ścianą, bo nawet jeśli dobrze się przygotowałaś, ta sytuacja Cię przeraża i panuje lekki chaos" - twierdzi.
***
Zobacz więcej materiałów