Natalia Kukulska wspomina śmierć mamy: Babcia wyrwała mi...
Do tej pory wspomnienia o tragicznie zmarłej Annie Jantar były dla Haliny Szmeterling (91 l.) i Natalii Kukulskiej (39 l.) zbyt bolesne.
Ta pierwsza milczała wiele lat, odmawiając wywiadów dziennikarzom.
Teraz, po latach, wreszcie przerywa milczenie, wspomnieniami dzieląc się w biografii Anny Jantar "Tyle słońca".
Na rozmowę namówiła ją wnuczka Natalia Kukulska.
W jej opowieści słynna piosenkarka pokazana jest jako kobieta z krwi i kości, pełna ludzkich słabostek.
Pani Halina wyznaje, że córka była flirciarą i dla żartu potrafiła umówić się z kilkoma chłopcami w jednym miejscu i o tej samej porze.
Doskonale pamięta również pierwsze wrażenie, jakie wywarł na niej przyszły zięć, Jarosław Kukulski (†66).
- Powiem szczerze, nie byłam zachwycona. Ja miałam we krwi przedwojenną kindersztubę... - wspomina. Tej kindersztuby właśnie seniorka rodziny nauczyła potem wnuczkę, a ta przekazała ją swoim dzieciom: Jasiowi i Ani.
Dziś Michał Dąbrówka nazywa panią Halinę żartobliwie królową angielską.
O tragicznej śmierci córki jednak nigdy do tej pory nie mówiła. 14 marca 1980 roku razem z Natalią czekała na córkę na tarasie widokowym na Okęciu. Mała w rączce miała bukiecik frezji - ulubionych kwiatów mamy.
- Pamiętam, jak babcia wyrwała mi z rąk bukiet i rzuciła go na ziemię. Pamiętam karetki pogotowia, które reanimowały rodziny zabitych pasażerów. Resztę znam z opowiadań - mówi Natalka.
Halina Szmeterling podkreśla, że "matka nigdy nie pogodzi się ze śmiercią dziecka". - Gdyby Ania nie pozostawiła po sobie Natalii, nie wiem, co by się ze mną stało - dodaje.