Nazywają Meghan Markle „narcystyczną socjopatką”. Książka ujawnia szokujące fakty
Meghan Markle (41 l.), według opinii członków królewskiego personelu, nie radziła sobie jako szefowa. Najnowsza książka „Dworzanie: ukryta moc korony” naświetla jej metody zarządzania, mocno ocierające się o mobbing. Jak ujawnia jeden z pracowników, kompletnie nie szanowała prawa do czasu wolnego i potrafiła wydzwaniać z awanturą co 10 minut.
Meghan Markle wystarczyło zaledwie półtora roku po ślubie, by z ulubienicy brytyjskich mediów stać się drugą najbardziej znienawidzoną osobą spośród rodziny królewskiej, zajmującą w rankingu najmniej popularnych Windsorów miejsce tuż za księciem Andrzejem.
Z pewnością Meghan nie zaskarbiła sobie sympatii Brytyjczyków smutnym wywiadem udzielonym BBC, w którym otwarcie oskarżyła media o to, że ją zaszczuły i wpędziły w poważne problemy emocjonalne. Cios poprawiła w marcu 2021 roku, udzielając wywiadu, w którym zarzuciła brytyjskiej rodzinie królewskiej patologiczną wręcz znieczulicę, małostkowość, a także rasizm. Jak wyjaśnił jej mąż, książę Harry, to właśnie doprowadziło do Megxitu. Nikt nie wątpi, że rzeczywiście żona nakreśliła mu taki obraz sytuacji, jednak czy był on prawdziwy?
Nieco światła na tę sytuację rzuca najnowsza książka Valentine Low "Courtiers: The Hidden Power Behind the Crown" („Dworzanie: ukryta moc korony”). Członkowie personelu pałacowego, do których dotarła autorka, twierdzą, że Meghan Markle jest trudną i konfliktową osobą. Jak wspomina jeden z dworzan, nie szanuje czasu wolnego pracowników, wydzwaniając do nich o dowolnych porach, chociaż skończyli już swoje dyżury. Jego akurat wyciągała z pubu, w którym spędzał czas ze znajomymi, tylko po to, by zrobić mu awanturę przez telefon:
"Co 10 minut musiałem wychodzić na zewnątrz, żeby Meghan i Harry na mnie krzyczeli. To było: "Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś. Zawiodłeś mnie. Co sobie myślałeś?""
Dworzanie, którzy zgodzili się porozmawiać z autorką książki, nazywają Meghan Markle „narcystyczną socjopatką” i podejrzewają ją o to, że od początku planowała odseparowanie męża od rodziny i wywiezienie go do USA:
"Wszyscy wiedzieli, że instytucja (czyli rodzina królewska) będzie oceniana przez pryzmat zachowania Meghan. Błędem, który popełnili, była wiara w to, że ona chciała być szczęśliwa. Było wręcz przeciwnie: chciała być odrzucona, od pierwszego dnia miała obsesję na punkcie bycia ofiarą".
Jak wspomina personel pałacu, praca dla Meghan była tak ciężka i stresująca, że pracownicy zaczęli nazywać siebie „Sussex Survivors Club”, co można przetłumaczyć jako „klub ocalałych po Sussexach”. Dodatkowo, jak twierdzą, księżna na każdym kroku narzekała, że nie otrzymuje wynagrodzenia za wypełnianie oficjalnych obowiązków. Jak twierdzi autorka książki, podczas podróży do Australii, Nowej Zelandii i na Fiji, miała żalić się pracownikom:
"Nie wierzę, że mi za to nie płacą”.
Oskarżenia pod adresem Meghan nie są nowością, chociaż przed wydaniem książki nie występowały w tak zmasowanej formie. Księżna już wcześniej odniosła się do zarzutów, zapewniając, że nigdy jej nawet do głowy nie przyszło, by nękać personel.
Zobacz też:
Thomas Markle znów znęca się nad Meghan: „Nie ma żadnych skrupułów”
Tak William i Kate zareagowali na odejście Harry'ego i Meghan. Musiało być im przykro...
Agnieszka Kotońska chwali się ciałem po odchudzaniu. Jak wygląda jej brzuch?
***