Nick Cannon przyznał, że nie leczył syna chemioterapią. Niemowlę zmarło na raka mózgu!
Nick Cannon (41 l.) niedawno pożegnał swojego 5-miesięcznego syna, który zmarł z powodu inwazyjnego guza środkowej linii mózgu. W niedawno udzielonym wywiadzie muzyk wyznał, że nie zdecydował się na leczenie dziecka chemioterapią. Skąd taka decyzja?
Nick Cannon sławę zyskał za sprawą ślubu z divą, Mariah Carey (posłuchaj). Para przez kilka lat tworzyła zgodne małżeństwo, ale ostatecznie doszło do rozwodu. Artyści doczekali się bliźniąt: syna Scotta i córkę Monroe.
Komik ma jeszcze 5 dzieci z innymi kobietami, a niedawno przekazał dramatyczną informację na temat śmierci jego najmłodszej pociechy.
"W weekend straciłem mojego najmłodszego syna na chorobę zwaną wodogłowiem, która była w dużej mierze złośliwym, inwazyjnym guzem środkowej linii mózgu - rakiem mózgu. To trudne" - powiedział w programie.
Cannon i jego partnerka Alyssa Scott 5 miesięcy temu powitali na świecie synka, Zena. Niestety okazało się, że malec cierpi na nieuleczalny nowotwór. Teraz 41-latek przyznał, że nie zdecydował się, aby leczyć niemowlę chemioterapią. Skąd taka decyzja?
Artysta w swoim programie "The Nick Cannon Show" przekazał smutne wiadomości. Gwiazdor przyznał, że z ukochaną wiedział, iż z ich dzieckiem jest coraz gorzej i starali się przygotować na najgorsze.
Nick wyznał, że zdecydował się nie leczyć chemioterapii swojego zmarłego syna Zen, ponieważ sam przeszedł bolesne leczenie i nie chciał, aby jego dziecko cierpiało.
W wywiadzie dla magazynu "People" komik opowiedział o swojej decyzji. Mężczyzna podkreślił, że sam musiał poddać się chemioterapii, gdy walczył z toczniem.
Partnerzy uznali, iż wolą ostatnie dni życia ich syna spędzić w zaciszu domowym i cieszyć się każdą wspólną chwilą, a nie na sali szpitalnej.
"Moglibyśmy mieć taką egzystencję, w której przez resztę czasu Zen musiałby mieszkać w szpitalu, podłączony do maszyn. Miałem do czynienia z chemioterapią, znam ten ból. Nie chciałem tego widzieć, jak to przechodzi dwumiesięczne dziecko. Nie chciałem, żeby cierpiał" - wyjaśnił swoją decyzję.
Cannon w wywiadzie ujawnił również, jak przebiegała choroba zmarłego chłopca. Okazało się, że medycy na początku nie wiedzieli, na co choruje Zen.
"Brzmiało to tak, jakby miał płyn w płucach, jak infekcja zatok czy coś w tym rodzaju. Lekarze nie uważali, że jest to coś niepokojącego" - powiedział w tej samej rozmowie.
Niestety później przyszło najgorsze, a rodzice zmarłego niemowlaka usłyszeli druzgocącą diagnozę. W sierpniu Cannonowi powiedziano, że u dziecka zdiagnozowano glejaka, rzadką i agresywną formę raka mózgu. Glejaki to guzy występujące w mózgu i rdzeniu kręgowym.
Lekarze robili, co mogli, ale guzy wciąż rosły. Mężczyzna i jego ukochana starali się zrobić wszystko, aby zapewnić dziecku najlepsze warunki życia.
"Skupiliśmy się na Disneylandzie, naszym ulubionym miejscu. Każdego miesiąca świętowaliśmy jego urodziny..." - dodał artysta.
W Święto Dziękczynienia stan zdrowia malca znaczenie się pogorszył.
"Można by powiedzieć, że walczył. Łapał powietrze. Budziliśmy się, a on nie oddychał przez jakieś pięć do dziesięciu sekund na raz, a potem wypuszczał ogromny oddech. Widać, że go to przerażało. To była najstraszniejsza rzecz, jakiej kiedykolwiek doświadczyłem" - opisał walkę Zena.
41-latek widząc, że to ostatnie chwile jego dziecka postanowił zabrać niemowlę na plażę: "Pomyślałem, że musimy oglądać wschód słońca i po prostu być tam z nim po raz ostatni".
Nick Cannon wyznał, że pamięć o dziecku uhonorował tatuażem, który wykonał na swoim ciele. Gwiazdor pokazał wzór, który ukazuje jego syna jako anioła.
Zen zmarł 5 grudnia, a rodzice byli przy nim w ostatnich momentach. Alyssa przyznała, że bycie matką Zena to był przywilej.
Zobaczcie również:
Małgorzata Potocka o śmierci Rossa: "Pisał mi ze szpitala, że umiera"
Krzysztof Jackowski przeraża w przepowiedni na 2022 rok! To się zacznie w lutym!
Alicja Tysiąc nie żyje. Tak walczyła o prawo do aborcji