Nie do wiary, co powiedział pod adresem Kate Middleton. Wieści nadeszły z "otoczenia" Meghan Markle
Wielki fan Meghan Markle (42 l.), dyrektor ds. równości na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles, postanowił wypowiedzieć się na temat oświadczenia księżnej Kate (42 l.). Nie zabrakło opinii, że Jonathan Perkins mógł skorzystać z okazji, by siedzieć cicho. Przy okazji wyszło na jaw, na co gotowi są fani Meghan Markle, by zdyskredytować kobietę, którą uważają za jej rywalkę.
W dniu 22 marca telewizja BBC wyemitowała otrzymane od księżnej Walii nagranie, w trakcie którego księżna ujawniła wieść o zdiagnozowaniu u niej raka i podjętej przez lekarzy decyzji o rozpoczęciu chemioterapii. Od tego czasu nie gasną emocje wokół tego szokującego przekazu.
Do BBC napłynęło wiele skarg od widzów przekonanych, że trudny temat można było potraktować z dużo większą delikatnością. Tymczasem w internecie trwają dyskusje, czy podczas nagrania książę William powinien był siedzieć przy żonie i trzymać ją za rękę, czy też samotne wystąpienie lepiej dowiodło siły Kate.
Jak się jednak okazuje, nie wszyscy pochylają się nad sprawą Kate Middleton ze zrozumieniem i współczuciem. Za oceanem fani Meghan Markle posuwają się do niewiarygodnych, by nie powiedzieć wręcz skandalicznych teorii. Niektórzy, jak Jonathan Perkins, dyrektor ds. równości Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, a prywatnie zagorzały wielbiciel żony księcia Harry’ego, zamieścił na Twitterze wpis, podważający prawdziwość oświadczenia księżnej Walii.
„Osobiście NIE wierzę, że Kate Middleton miała/ma raka” - wyznał bez ogródek.
Jak spekuluje Perkins, w jego opinii rodzina królewska użyła narracji o raku po to, by zamknąć usta zwolennikom spiskowych teorii. Jak napisał, nie zdziwiłby się, gdyby w rzeczywistości Kate leżała gdzieś pogrążona w śpiączce, albo było z nią jeszcze gorzej.
Słowa wypowiedziane przez osobę o dużych wpływach w środowisku akademickim wzbudziły szok i niedowierzanie. Wielu fanom księżnej Kate w głowie się nie mieści, że można komukolwiek zarzucać symulowanie choroby o tak wysokim stopniu śmiertelności jak rak. To ostatnie zresztą Perkins też uznał za grubą przesadę i na Twitterze skrytykował postrzeganie nowotworu złośliwego przez społeczeństwo.
Uznał, że niepotrzebnie jest on traktowany jako wyrok śmierci. Cóż, może powinien na ten temat pogawędzić choćby z Shannen Doherty, zwłaszcza, że mieszkają w tym samym mieście.
Nie brakuje opinii, że Perkins szkodzi w ten sposób nie tylko sobie, lecz także swojej idolce. Jego uwielbienie, a wręcz czołobitność wobec Meghan Markle od długiego czasu razi w publicznych wpisach. Otwarcie tytułuje ją „amerykańską księżniczką” i nie może się powstrzymać, by nie zamieszczać co chwila zdjęć, na których Meghan wygląda wyjątkowo korzystnie.
Kontrowersje wokół komentarzy Perkinsa wywołały szerszą debatę na temat odpowiedzialności osób publicznych za wygłaszane przez nie opinie. Zwłaszcza, gdy dotyczą one tak trudnych tematów jak choroba.
Wielu komentatorów potępiło uwagi Perkinsa jako nieodpowiedzialne i przyczyniające się do rozpowszechniania spiskowych teorii. Tym gorzej, że padły z ust osoby, zajmującej ważne stanowisko na prestiżowej uczelni. Nie ulega wątpliwości, że Perkins kwestionowaniem oświadczenia księżnej chciał się podlizać swojej idolce.
Cóż, spora w tym wina samej Meghan. Ona i jej mąż w swojej autobiografii „Ten drugi” naprawdę dołożyli starań by ludzie postrzegali Meghan i Kate jako największe rywalki. A wszystko zaczęło się przez aferę z sukienkami dla dziewczynek sypiących kwiatki na ślubie Meghan i Harry’ego 6 lat temu.
Zobacz też:
Kłótnia między Meghan a Kate o sukienki druhen wreszcie wyjaśniona. Krawiec zabrał głos
Meghan nie czekała z oficjalną decyzją ani chwili. Ledwo Kate ujawniła diagnozę, a tu takie wieści
Przełom w kontaktach księżnej Kate i księcia Williama z Meghan Markle? Chodzi o dzieci