Nie ma rady na Annę Muchę. Wciąż wierzy, że wie najlepiej i wbija szpile
Anna Mucha (44 l.) znana jest z tego, że lubi przeciągać wątki do całkowitego wynudzenia rozmówców. W "Dzień Dobry TVN" wróciła właśnie do tematu, który rozpoczęła w listopadzie! Wszyscy, włączając prowadzących, mają już dość, ale Mucha trzyma się strategii wycieńczenia oponentów.
Wkrótce miną cztery bite miesiące wałkowania tematu ubierania się do teatru. W listopadzie ubiegłego roku Anna Mucha zmieszała z błotem w mediach społecznościowych autorkę artykułu na temat teatralnego savoir vivre’u.
Radę, by do teatru ubrać się stosownie, uznała za rażąco głupią. Na Instastory zamieściła filmik, pełen sugestywnych epitetów pod adresem autorki artykułu:
"Z całym szacunkiem do pani autorki - nie jestem w stanie nie myśleć o niej jak o nadętej ropusze tudzież bździągwie. Bździągwa, która pisze o tym, jak należy ubrać się do teatru. Jej zdaniem należy ubrać się z szacunkiem, stosownie".
Mucha poczuła się osobiście dotknięta radą, by do teatru nie przychodzić w dresie. Dlaczego uparła się akurat przy takim zestawie, a nie na przykład przy bikini, które przecież też ktoś może uznać za odpowiednią kreację na spotkanie ze sztuką, trudno zgadnąć. W każdym razie ulubiony przykład dresu przywołała podczas rozmowy z Marcinem Prokopem i Dorotą Wellman:
"Ja jestem dobrą ciocią i do mnie możecie przychodzić w bluzie, i ostatnio był facet w bluzie i w czapeczce bejsbolowej i się świetnie bawił. Nikt nikomu nie broni dobrze wyglądać, żebyśmy mieli pełną jasność, tylko żeby nie tworzyć sztucznego przymusu. W teatrze ma być dobrze, wygodnie, macie się skupić na tym, w jaki świat was wciągamy".
Niewykluczone, że to też kwestia repertuaru. Mucha z reguły nie grywa w "Hamlecie", czy "Dziadach". Marta Żmuda-Trzebiatowska zresztą też nie, a jednak, jak wyznała niedawno w tym samym programie, nie jest zwolenniczką sportowych strojów w teatrze.
Kiedy Marcin Prokop o tym przypomniał, Mucha dała do zrozumienia, że skoro Marta po wyjściu na scenę rozgląda się po widowni, to znaczy, że słaba z niej aktorka i ma prowincjonalny gust:
"Uważam, że jeżeli Marta Żmuda Trzebiatowska przygląda się temu, jak wyglądają widzowie, którzy ją oglądają, to znaczy, że nie jest skupiona na pracy. Słuchajcie, gasną światła, naprawdę nie oglądamy siebie nawzajem. To nie jest małomiasteczkowa sytuacja, gdzie patrzymy - ooo, Grażynka przyszła w tych kozaczkach białych, a była w nich w zeszłym roku".
Przy okazji Mucha zrugała jeszcze Dorotę Wellman, która próbowała przemycić określenie teatru jako świątyni sztuki. Ten termin też się Musze nie spodobał, a wszystko podciągnęła pod troskę o planetę:
"Tak długo, jak będziemy się zastanawiać na hasło "idziemy do teatru" co ja mam na siebie włożyć, że ja nie mam odpowiednich ciuchów, a nie na co idziemy, jakie to będzie przeżycie, kogo zobaczymy, to znaczy, że nie jest z nami dobrze. Przemysł tekstylny jest największym na świecie i jest największym szkodnikiem dla tej planety. I bździągwa pisze mi, że ja mam jeszcze kupić dodatkową sukieneczkę albo bluzeczkę, bo inaczej nie wypada".
Zobacz też:
Mucha nic sobie nie robi z krytyki widzów. "Naprawdę kogoś to tak rusza?"
Anna Mucha skomentowała rosnące ceny. "Nie odpowiadam za czyjeś budżety"