Nie wpuszczony na własne przyjęcie
Raper P. Diddy doznał upokorzenia, gdy odmówiono mu wstępu na jego własne przyjęcie. Ochroniarze nie mieli pojęcia, kim jest...
Muzyk i producent miał w ubiegłym tygodniu poprowadzić imprezę z okazji Dnia Niepodległości w Atlantic City w stanie New Jersey jednak przy wejściu do lokalu gwiazdor usłyszał od ochroniarzy, że nie może wejść do środka. Okazuje się, że osoby czuwające nad selekcją gości nie rozpoznały muzyka.
"Tam trwała szalona impreza, a ja nawet nie mogłem wejść. Było tam dziesięć tysięcy osób. A ja byłem gotowy dobrze się zabawić!" - napisał raper na swoim profilu na portalu Twitter.com.
Jednak, jak potwierdza świadek naoczny incydentu, twórca hitu "Bad Boys For Life" nie został wpuszczony na przyjęcie nie ze względu na nadmiar gości, ale właśnie przez to, iż ochroniarze nie mieli pojęcia kim on jest.
"Większość z bramkarzy była tak nierozgarnięta, że nie rozpoznali P.Diddy'ego i odmówili mu wstępu, pomimo, że miał on zabawiać tam gości" - zdradził informator gazety "The Daily Mirror".
P.Diddy (wł. Sean Combs) słynie ze swojego zamiłowania do hucznych imprez. W listopadzie 2009 roku gwiazdor wydał w nowojorskim ekskluzywnym hotelu Plaza przyjęcie z okazji swoich 40. urodzin, którego motywem przewodnim były Ogrody Edenu.
Muzyk wydał 3 miliony dolarów na organizację tej imprezy, na której nie zabrakło wśród gości m.in. Bono, Jaya-Z i Denzela Washingtona.