Nie żyje legendarny wokalista i gitarzysta. To prawdziwy cios dla świata muzyki
Ledwie kilka dni temu informowaliśmy o śmierci wybitnego reżysera Davida Lyncha, a znów musimy przekazać kolejne tragiczne wieści. We wtorek do mediów dotarł komunikat dotyczący śmierci legendarnego gitarzysty i wokalisty - Johna Sykesa. Muzyk największą popularność zawdzięczam występom w kultowej grupie Whitesnake. Zmarł w wieku 65 lat.
John Sykes przyszedł na świat 29 lipca 1959 roku w Reading w Anglii. Swoją karierę muzyczną rozpoczął jeszcze w latach 70. Początkowo grał w mało znanych zespołach, prawdziwy przełom nadszedł, kiedy w 1982 roku dołączył do grupy Thin Lizzy i współtworzył album "Thunder and Lightning". To zresztą właśnie ta grupa stworzyła w 1973 roku legendarny już utwór "Whiskey in te jar", który później w fenomenalny sposób odświeżyła Metallica (sprawdź!).
Gitarzysta wielokrotnie dołączał do wspomnianej grupy i od niej odchodził. Ostatni raz współpracował z Thin Lizzy w latach 2004-2009.
Największą sławę Sykesowi przyniósł jednak bez wątpienia zespół Whitesnake.
W kultowej grupie Whitesnake John Sykes spędził wprawdzie zaledwie cztery lata, jednak był to bardzo pracowity czas. To za jego czasów powstały takie przeboje jak "Still of the Night", "Is This Love" czy legendarne "Here I Go Again" (sprawdź!). Niestety jednak wersja hitu, którą znamy obecnie, powstała już po odejściu Sykesa z zespołu. Za charakterystyczne gitarowe brzmienie w tym utworze odpowiada Adrian Vandenberg.
Pod koniec lat 80. Sykes podjął stanowczą decyzję i założył własny zespół o wymownej nazwie Blue Murder. Grupa stworzyła kilka docenionych przez fanów i krytyków albumów. Gwiazdor doskonale radził sobie także solo. Jego albumy "Out of My Tree" czy "Loveland" do dziś cieszą się sporą popularnością.
John Sykes miał ogromny wpływ na rozwój hard rocka. Uwielbiany muzyk słynął z zamiłowania do gitar Gibson Les Paul. Bardzo cenił sobie także wzmacniacze firmy Marshall. Charakterystyczne solówki, trudne riffy czy zapadający w pamięć wokal gwiazdora wielokrotnie stanowiły inspirację dla młodszych twórców.
Tragiczne informacje o śmierci legendarnego gitarzysty i wokalisty dotarły do świata za sprawą oficjalnego komunikatu w mediach społecznościowych. Łamiący serce wpis opublikowali administratorzy jego oficjalnego profilu na Facebooku.
"John Sykes odszedł, pozostawiając po sobie dziedzictwo niezwykłego talentu muzycznego. Był nie tylko wybitnym muzykiem, ale również ciepłym, życzliwym człowiekiem, którego obecność rozświetlała każde pomieszczenie. Jego niezależny duch i troska o innych zawsze będą pamiętane" - czytamy.
John Sykes zmarł 20 stycznia 2025 roku po długiej chorobie. Miał 65 lat. Na ten moment nie przekazano mediom żadnych szczegółów dotyczących pogrzebu artysty.
Zobacz także:
Wielki smutek w domu Grzegorza Turnaua. Nie żyje jego ojciec
Nie żyje ceniona gwiazda country. Pod koniec życia zmagała się z demencją
Nie żyje jeden z najwybitniejszych reżyserów w historii kina. David Lynch zmarł w wieku 78 lat