Nie żyje piąta żona słynnego polskiego aktora. Wraz ze znaną siostrą uchodziły za skandalistki
Maria Bojarska, żona Tadeusz Łomnickiego i autorka książki o jego życiu, zmarła w wielu 70 lat. Informację o jej śmierci przekazał przyjaciel poeta i dramaturg Remigiusz Grzela.
Maria Bojarska - teatrolog, krytyczka teatralna i pisarka była piątą żoną znanego aktora Tadeusza Łomnickiego. Zasłynęła książką o życiu z geniuszem teatru, którą zatytułowała "Król Lear nie żyje".
Maria Bojarska wspominała w niej, że życie z Łomnickim nie było łatwe. Zresztą o aktorze krążyły legendy. Mówiono, że był równie genialnym aktorem, co kiepskim partnerem życiowym. Poznali się, kiedy Bojarska była studentką warszawskiej szkoły teatralnej, na której Łomnicki był rektorem. Była młodsza od niego o 26 lat. Ślub wzięli po 10 latach związku.
Łomnicki nazywał żonę "demonem domowym", a ona jego "potworem".
"Poznałam potwora. Kogoś, kto na teatralnej scenie umiał wszystko. I maniaka, który upierał się, że wszystko to o wiele za mało", pisała o mężu w książce "Król Lear nie żyje". "Poznałam potwora. Kogoś, kto na teatralnej scenie umiał wszystko. I maniaka, który upierał się, że wszystko to o wiele za mało (...) Bycie z Tadeuszem było fascynujące i męczące zarazem. Intensywność i siła jego osobowości była niespotykanie wielka. Miałam wrażenie, że mieszkam nie z jednym, ale z dziesięcioma artystami" - pisała o swoim mężu. Para była ze sobą 18 lat, aż do śmierci aktora.
Informację o śmierci Marii Bojarskiej przekazał jej przyjaciel, poeta i dramaturg Remigiusz Grzela.
"Dzisiaj po południu umarła Maria Bojarska, Marysia. Historyczka teatru, autorka m.in. biografii Mieczysławy Ćwiklińskiej, żona Tadeusza Łomnickiego, o którym napisała bezkompromisową i uczciwą wobec siebie samej książkę "Król Lear nie żyje", przysparzając sobie być może więcej wrogów niż zwolenników" - czytamy we wpisie.
Remigiusz Grzela wspomniał w swoim obszernym wpisie o tym, że Maria Bojarska miała siostrę Annę Bojarską znaną pisarkę. Obie uchodziły w latach 90. za skandalistki, a ich nazwiska nie schodziły z nagłówków gazet.
"Miałem zaszczyt i radość znać obie i chyba je rozumieć, tak jak nie rozumiałem tych przyszywanych im emblematów i etykiet. Po prostu były zawsze wolnymi, niezależnymi, mówiącymi dokładnie to, co myślą Kobietami. Z Marią poznaliśmy się lepiej, kiedy zostałem kierownikiem literackim Teatru Na Woli im. Tadeusza Łomnickiego, zapraszaliśmy Marię na premiery i inne wydarzenia, organizowaliśmy poświęcone Łomnickiemu spotkania. (...) Przychodziła na premiery zawsze w czyimś towarzystwie, najczęściej w towarzystwie Basi lub Gabriela, nie była sama, choć może czuła się niesłusznie samotna. Dzwoniła czasami rozgoryczona, i zawsze za coś przepraszająca. Nie rozumiałem tego. Przepraszała za coś, co nie było mi jasne, ale po chwili śmiała się szczerze. I ten jej śmiech będę pamiętał. Nie widywaliśmy się często w ostatnich latach, ale zawsze ten kontakt był serdeczny. Jednak widziałem, jak się zmienia. I smutne były te ostatnie lata" - wspomina Bojarską przyjaciel.
W ostatnich zdaniach swojego wpisu Grzela żegna Marię Bojarską i składa kondolencje jej bliskim.
"Piękna, błyskotliwa, mądra, odważna, bezceremonialna, kiedy trzeba, czasami nadto prostolinijna, a przy tym empatyczna. I te wszystkie cechy harmonijnie w Marii współistniały. Od Maxa, syna Anny wiem, że był z Nią do końca, i Gabriel Michalik. Tak smutno, że gasła, że zgasła, że taki nasz los... Oriana Fallaci na końcu mówiła: to takie marnotrawstwo umierać. Można to rozumieć też - to takie marnotrawstwo mijać. Być może tu było źródło jej niespokoju, który słownik niesłusznie poprawia mi na niepokój. Marysiu, to był zaszczyt, Cię znać. Maxowi, Bliskim, Przyjaciołom wyrazy współodczuwania" - czytamy.
Zobacz też:
Wielka gwiazda kina nie żyje. Zdobyła dwa Oscary, miała 87 lat. Cała Wielka Brytania w żałobie
Grób Kory w walentynki. Tajemniczy gość przyniósł jej bukiet róż [POMPONIK EXCLUSIVE]
Nie żyje Krzysztof Olesiński - muzyk zespołu Maanam. "Zmarł nagle"