Nie żyje Ray Liotta. Gwiazdor "Chłopców z ferajny" miał 67 lat
Dotarła do nas smutna wiadomość, że popularny aktor Ray Liotta w wieku 67 lat zmarł na Dominikanie, gdzie kręcił sceny do kolejnej produkcji "Dangerous Waters".
Ray Liotta miał 67 lat. Był niezwykle popularnym aktorem hollywoodzkim. Swoją karierę zaczął od opery mydlanej stacji NBC "Another World" ("Inny świat"). Jego kariera nabrała rozpędu, kiedy zagrał w thrillerze "Dzika namiętność" u boku Melanie Griffith i Jeffa Danielsa.
Najbardziej został zapamiętany z roli Henry'ego Hilla w "Chłopakach z ferajny" Martina Scorsese. Przyniosła mu ona popularność i uznanie krytyków. Od tego czasu Ray Liotta starannie dobierał role. Najczęściej grywał psychopatów, którzy chowają się za urokiem osobistym. Tak było w przypadku "Cop Land", "Blow", "Blackway", czy "Wszyscy święci New Jersey".
Nie stronił od tego, by przełamywać obraną drogę. Pojawił się w kilku filach familijnych, jak na przykład "Opercaji słoń" czy "Muppetach z Kosmosu". Użyczył też swojego wizerunku w animacji "Film o pszczołach".
Aktor pojawił się także w dwóch grach - Grand Theft Auto: Vice City (Tommy Vercetti) oraz Call of Duty: Black Ops II (Billy Handsome).
Za rolę Charliego Metcalfa w serialu NBC "Ostry dyżur" (ER, 2004) został uhonorowany nagrodami - Prism i Emmy.
Zobacz też:
Lewandowski gawędził w Cannes z gwiazdą "365 dni"
Czarne chmury nad małżeństwem Piotra Kraśki
Gwiazdy chwalą się mamami. Wojciechowska ma aż dwie