Nie żyje uwielbiany aktor. Przyjaciele są zszokowani "nagłą i niespodziewaną" śmiercią
Późnym wieczorem z Wielkiej Brytanii nadeszły wyjątkowo smutne wieści. Jak podało BBC, zupełnie niespodziewanie zmarł Adrian Schiller. Popularny aktor miał 60 lat. O okolicznościach śmierci już jest głośno.
W czwartek wieczorem większa część Polski żyła wieścią o śmierci absolutnej legendy TVP - Stanisławy Ryster. Wobec tak głośnego odejścia nie dziwi, że większości rodzimych mediów umknęła wiadomość o innym niespodziewanym zgonie. Jak informuje BBC, w dniu 3 kwietnia zmarł popularny brytyjski aktor Adrian Schiller. Mężczyzna miał 60 lat i miał za sobą bogatą karierę w telewizji, teatrze i na dużym ekranie.
Dzień po przykrym zdarzeniu o śmierci Adriana Schillera poinformował oficjalnie jego agent. Urodzony w 1964 roku aktor odszedł nagle, dlatego nawet dla tak bliskiego współpracownika był to niesamowity szok: "Jego śmierć była nagła i niespodziewana. Na razie żadne inne szczegóły dotyczące przyczyny nie są dostępne. Zmarł zdecydowanie przedwcześnie,a, a my, jego rodzina i przyjaciele, jesteśmy zdruzgotani z powodu tej straty" - przekazał agent Schillera.
W trakcie swojej wieloletniej kariery Adrian Schiller pojawił się w wielu głośnych dziełach. Chętnie występował nie tylko w tytułach pełnometrażowych, ale również w telewizji oraz na deskach teatru. Do jego najsłynniejszych ról należą te z takich produkcji jak: "Dziewczyna z portretu", "Piękna i Bestia", "Sufrażystka", "Upadek królestwa", "Tolkien" i "Wiktoria". W ostatnim czasie 60-latek występował częściej w spektaklach teatralnych w Australii, ale miał też za sobą liczne występy na brytyjskich scenach.
"Jestem niezwykle smutny i zszokowany śmiercią jednego z nas. Adrian był wspaniałym aktorem, a my mieliśmy okazję pracować z nim przez większość jego kariery" - przekazał za pośrednictwem mediów społecznościowych dyrektor National Theatre Rufus Norris.
Jak podała agencja zajmująca się sprawami Schillera, aktor czuł się dobrze i zaledwie kilka dni przed śmiercią wrócił do domu z dalekiego Sydney. Podobno z dużą chęcią wypatrywał dalszej podróży ze sztuką, w której grał główną rolę. Następnym przystankiem na trasie miało być San Francisco.
Wieści o zgonie Schillera w mediach społecznościowych potwierdziła również jego siostra Ginny. Zamieściła tam prawdziwie druzgocące pożegnanie dla ukochanego członka rodziny. Pod wpisem błyskawicznie zaroiło się od kondolencji i wyrazów wsparcia.
"Tak przykro mi przekazać wam, że mój ukochany brat Adrian wczoraj zmarł nagle w swoim domu. Miał tak wielu bliskich przyjaciół - przykro mi wobec tych, którzy dowiadują się w ten sposób. W odpowiednim czasie poinformujemy na temat szczegółów pogrzebu i/lub stypy" - przekazała pogrążona w żałobie kobieta.
Zobacz też:
Nie żyje gwiazdor "Powrotu do przeszłości". Tragiczne wieści nadeszły nagle
Miała zaledwie 35 lat. Nie żyje gwiazda "Masterchefa"
Nie żyje 27-letni gwiazdor. Zmarł w tragicznym wypadku na drodze