Nie żyje wybitny reżyser. Jego filmy zgarnęły 12 Oscarów. Cały kraj w żałobie
Nie żyje kanadyjski reżyser Norman Jewison. Mężczyzna był nagradzanym twórcą takich hitów jak "W upalną noc" oraz "Skrzypek na dachu". Zmarł w wieku 97 lat. Informację o odejściu przekazał jego agent.
Jak przekazał agent twórcy, Norman Jewison odszedł w spokoju w swoim domu. Jeff Sanderson nie podał więcej szczegółów. Popularny i niezwykle ceniony reżyser w momencie śmierci miał 97 lat. Jewison pozostawił po sobie trójkę dzieci.
"Norman Jewison był ogromną siłą w branży filmowej przez ponad cztery dekady" - napisał poruszony mężczyzna.
Jewison urodził się 21 lipca 1926 roku w Toronto. Od dziecka interesował się filmem, jednak nie od razu wiązał z nim swoją przyszłość od strony twórczej. Zamiast tego myślał o zostaniu aktorem.
Jako młody chłopak trafił do kanadyjskiej telewizji, a następnie na trzy lata do CBS. Na sukcesy musiał czekać do lat 60., to właśnie wtedy na ekranach pojawiły się jego pierwsze filmy.
Dzieła Normana Jewisona czterokrotnie nominowano do Oscara w kategorii "najlepszy film". Za jego najważniejsze produkcje uznaje się "W upalną noc", musical "Skrzypek na dachu" oraz komedię "Wpływ księżyca".
Jako artysta był uznawany za jednego z najwybitniejszych w swojej dziedzinie. Łącznie jego filmy zdobyły w różnych kategoriach 12 Oscarów. Za "Skrzypka na dachu" otrzymał 3 nagrody. Najwięcej, bo aż 5 zgarnął za film "W upalną noc". W główne role w tej kultowej produkcji wcielili się Sidney Poitier i Rod Steiger.
Norman Jewison był też wizjonerem i nie bał się tworzyć rzeczy kontrowersyjnych. W 1973 roku wyreżyserował prowokacyjną rock operę, która spotkała się zarówno z zachwytami, jak i krytyką ze strony widowni.
Najbardziej znanym filmem w twórczości słynnego reżysera był właśnie wspominany "Skrzypek na dachu". Obraz z 1971 roku, opowiadający o perypetiach mleczarza Tewjego zachwycił publiczność i krytyków.
Artysta otrzymał też Oscara za całokształt twórczości w 1999 roku. Jedenaście lat wcześniej otrzymał swoją gwiazdę w Alei Gwiazd w Los Angeles znajdującą się przy 7000 Hollywood Boulevard. Jewison sam siebie postrzegał jako osobę, która skupia się szczególnie na jednym typie bohaterów.
"Miałem tendencje do pokazywania istot ludzkich jako skłonnych do upadku, wrażliwych, błądzących, ale zdolnych [...], a nie bezmyślnych i bez przerwy, brutalnych. Chcę, żeby ludzie rozpoznawali w moich filmach siebie. Nie lubię bezmyślnych filmów akcji" - napisał reżyser w swojej autobiografii z 2004 roku.
Czytaj też:
Nie żyje Maria Krawczyk-Gołas. Żona słynnego aktora miała 88 lat
Wielka żałoba w "Gwiazdach Lombardu". Wstrząsające okoliczności śmierci
Nie żyje gwiazda kultowego serialu. Głos zabrali zrozpaczeni bliscy