Nieoczekiwanie stała się ulubienicą "warszawki". Finał jej historii wywołuje smutek
Jako Candy Girl brylowała na czerwonych dywanach i - jak żartuje - robiła wokół siebie dużo hałasu. Dziś 37-letnia Barbara Hetmańska twierdzi, że jest zupełnie inną osobą. "Dojrzałam, zmieniłam się i nie oglądam się za siebie" - mówi wprost.
Kiedy 14 lat temu Basia Hetmańska próbowała wydać swój pierwszy album jako Candy Girl, usłyszała w jednej z wytwórni muzycznych, że próbuje nieudolnie naśladować Lady Gagę.
"Zabolało..." - wspomina i dodaje, że gdyby wtedy się poddała, dziś z pewnością zajmowałaby się czymś zupełnie innym niż tworzenie muzyki.
Album Candy Girl "Hałas w mojej głowie" w końcu ujrzał światło dziennie pod szyldem innej firmy płytowej. Basia odniosła spory sukces i nieoczekiwanie stała się ulubienicą tzw. warszawki.
Był moment, że częściej niż na scenie można ją było zobaczyć na stołecznych czerwonych dywanach w towarzystwie ludzi znanych z tego, że są znani. Nie wiadomo, jak potoczyłaby się jej kariera, gdyby pod koniec 2010 roku nie dostała propozycji spróbowania swych sił w... Azji.
"Znalazła mnie chińska agencja, której bardzo spodobała się Candy Girl" - opowiada i dodaje, że podczas swej trwającej niemal cztery lata azjatyckiej przygody koncertowała w Chinach, Korei, Tajlandii i Malezji.
"Dobrze się tam czułam, bo bardzo o mnie dbali" - twierdzi.
Barbara w przerwach między koncertami przylatywała do Polski, by dokończyć pracę nad drugim krążkiem. Wydała go jako Candy, ale sukcesu debiutu powtórzyć się już nie udało.
Po powrocie do kraju na stałe Barbara znów postanowiła zmienić pseudonim.
"Zaczęłam robić zupełnie inną muzykę i prezentowałam ją jako Kendi" - opowiadała.
W tym czasie wokalistka zmieniła też swój image. Zrezygnowała z kolorowych strojów i - jak mówi - uspokoiła swój wygląd. Sama zaczęła projektować ubrania dla siebie, a gdy okazało się, że ludziom podoba się to, co ma na sobie podczas koncertów, namówiła siostrę, by razem stworzyły najpierw jedną kolekcję, a potem całą markę odzieżową "Barracuda Wear".
"To były ubrania do noszenia na co dzień. Charakteryzowały się elegancją i prostym wzornictwem. Dobrze się sprzedawały" - powiedziała na łamach "Angory" autorowi cyklu "Szukamy ciągu dalszego" Tomaszowi Gawińskiemu.
Cztery lata temu ona i jej siostra zawiesiły działalność firmy, ale zapowiedziały, że kiedyś z pewnością wrócą do projektowania i sprzedawania ubrań.
Hetmańska skupiała się przede wszystkim na rozwoju swej firmy marketingowo-eventowej. Niestety, i tę działalność musiała zawiesi z powodu "niesprzyjających okoliczności".
W październiku zaprosiła swych fanów na swoją stronę na Facebooku na swój pierwszy koncert hybrydowy "Basia Hetmańska akustycznie. Take my heart".
"Nie zależy mi już na komercyjnym sukcesie" - oznajmiła, a jej słowa nie były rzucone na wiatr.
W ostatnich latach o celebrytce mało kto słyszał, a media przestały ją gdziekolwiek zapraszać. Nie wiadomo, z czego dziś się utrzymuje. Za to na pewno ani myśli o powrocie do swych początków w branży muzycznej.
A czy tęskni za Candy Girl, dzięki której stała się popularna?
"Nie oglądam się za siebie. Tego, co stworzyłam jako Candy Girl, nikt mi nie odbierze" - zapewniła.
Zobacz także:
Milioner przyszedł do Kammela o 5 rano. Dał mu tajemniczą kopertę, zawartość wprawia w osłupienie
Syn Piotra Garlickiego to znany aktor. Niewielu wiedziało, że są rodziną
Wieści o Gardias to jednak nie były tylko plotki. Nagle oficjalnie ogłosiła