Niespodziewane komplikacje u Beaty Kozidrak. Wyszły na jaw jej wymagania
Plotki o planach nakręcenia filmu o barwnym życiu Beaty Kozidrak (64 l.) krążą od lat. Jej koleżanka z branży, Maryla Rodowicz (78 l.) już się takiego doczekała, jednak nie stawiała aż takich wymagań. Kozidrak zaś na wszystkie pomysły scenarzystów kręci nosem. Problem w tym, że wersja, jaka najbardziej by jej odpowiadała, raczej nikogo nie porwie.
Pierwsze plotki o filmie dokumentalnym poświęconym Beacie Kozidrak zaczęły krążyć po jej wyprowadzce z rezydencji pod Lublinem. Podobno mąż wokalistki miał rzekomo przekonywać ją do powrotu obietnicami sfinansowania jej filmowej biografii.
Nawet jeśli rzeczywiście sięgnął po taki argument, to bezskutecznie. Kozidrak zdecydowała się na otwarcie nowego rozdziału swojego życia. Nie bez powodu tytuł jej pierwszej nagranej bez wsparcia męża płyty „B3” interpretowano jako pochwałę wolności.
Z czasem sama zaczęła się przekonywać do pomysłu nakręcenia filmu o swoim życiu i karierze. Jest tylko jeden problem… Wokalistka chciałaby skupić się na tym drugim, eliminując wątki osobiste, najchętniej całkowicie.
Tylko kto by to chciał oglądać…. Jak tłumaczy informator Plotka, Kozidrak oczekuje filmu, który pokaże ją wyłącznie od strony artystycznej:
„Musiałoby się stać coś wyjątkowego, by wznowiono prace, które rozpoczęto cztery lata temu. Powodem jest sama Beata, która chciałaby laurki. Najchętniej pokazywałaby momenty z życia zawodowego, a przecież widz chce ją poznać od tej nieznanej strony, która nie zawsze jest idealna”.
Jej koleżanka z branży, Maryla Rodowicz nie stawiała aż takich wymagań. Dokument o jej życiu „Tak kochałam”, który TVP wyemitowała podczas świąt 3 lata temu, obejrzało 3,5 mln widzów. Od tamtej pory liczba ta zapewne wzrosła.
Rok wcześniej wyemitowano dokument poświęcony Krzysztofowi Krawczykowi. Premiera przyciągnęła ponad 4 mln widzów. Chociaż filmowi zarzucano nadmierne ugrzecznienie, jego twórcy nie unikali poruszania osobistych wątków, podobnie jak w dokumencie o Rodowicz.
Kozidrak ponoć wolałaby zupełnie tego uniknąć. Jak tłumaczy źródło Plotka:
„Tym sposobem wszystko stoi w martwym punkcie. Bez dobrego scenariusza nikt tego nie nakręci”.
Artystka zdaje się nie dostrzegać źródła problemu. Jak zapowiedziała ponad rok temu w wywiadzie dla „Vivy”:
„Tak, film powstanie. Będę miała dużo fajnych informacji. Niedługo będziecie - mam nadzieję - miło zaskoczeni. To wszystko się tworzy, rodzi, są kolejne, nowe propozycje”.
Ogromne oczekiwania Kozidrak ma też wobec aktorki, która miałaby zagrać jej młodszą wersję. Jak dała do zrozumienia w „Vivie”, ktokolwiek to będzie, stanie przed nie lada wyznaniem:
„Musi mieć osobowość. Jestem specyficzna, musiałaby wiele razy się ze mną spotkać, zobaczyć koncerty, porozmawiać z ludźmi, z którymi pracuję. Dowiedzieć się, jaka jestem, bo wy do końca tego nie wiecie. Musiałaby kamera za mną chodzić i patrzeć, jak pracuję w studiu, za co jestem odpowiedzialna, jak się irytuję, jak się stresuję i jaka jestem szczęśliwa po koncertach”.
W tej sytuacji wszyscy zaczęli już powoli tracić nadzieję… Wygląda na to, że projekt filmu o Kozidrak może spotkać ten sam los co biografię Violetty Villas. Bliscy zmarłej w smutnych okolicznościach artystki też nalegają, by film został nakręcony według ich wizji lub wcale.
Zobacz też:
Beata Kozidrak nie liczy na wysoką emeryturę. Sama musi myśleć o swojej przyszłości
Kozidrak niedawno się zaręczyła, a teraz takie wieści. Posypały się gratulacje
Emerytury gwiazd i wyznania Beaty Kozidrak. Temat znów wraca