Niespodziewane wieści o mężu Kowalczyk. Porażające ustalenia szwajcarskich mediów. Agentka Justyny pilnie reaguje
Justyna Kowalczyk przeżywa ogromną rodzinną tragedię. Informacja o śmierci jej męża Kacpra Tekielego w Alpach wstrząsnęła całą Polską i nie tylko. O dramacie rozpisują się także szwajcarskie media, gdzie doszło do wypadku. Najnowsze ustalenia są szokujące. Z kondolencjami do zdruzgotanej Justyny pospieszyła z kolei jej największa rywalka. Na tym nie koniec, bo głos niespodziewanie zabrała też menedżerka Kowalczyk...
O tym, że Kacper Tekieli nie żyje, media dowiedziały się w miniony piątek (19 maja). Wywołało to ogromny szok i niedowierzanie. Mężczyzna to mąż Justyny Kowalczyk, z którą miał półtorarocznego synka.
Para wspólnie wybrała się jakiś czas temu na urlop do Szwajcarii. Justyna z synem spędzali czas w dolinach, zwiedzając urokliwe wioski. Kacper wychodził w góry, zdobywając koleje czterotysięczniki.
Ustalenia szwajcarskich mediów były jednak wprost porażające. Tekieli w ostatnich minutach był zdany tylko na siebie! Ustalono, że nie udałoby się go uratować nawet, gdyby akcja ratunkowa dotarła tam w ekspresowym tempie.
"Wszczęto dochodzenie w sprawie dokładnej przyczyny śmierci. Według policji w Bernie mężczyzna wyruszył sam na wycieczkę wspinaczkową w regionie Jungfrau i był zdany tylko na siebie. W środę pierwsze poszukiwania się nie powiodły. W czwartek ratownicy zlokalizowali ciało mężczyzny poniżej żlebu Rottal. Wysłano specjalistów górskich z policji kantonalnej: Air Glaciers, Air Zermatt i dwóch specjalistów z Alpine Rescue Switzerland" - czytamy w artykule "Berner Oberländer".
Aż trudno sobie wyobrazić, co musi przeżywać Justyna Kowalczyk. Gwiazda sportu na swoich social mediach wspomina ukochanego, zamieszczając m.in. ich wspólne zdjęcia. W najnowszym wpisie podzieliła się ostatnim zdjęciem męża, które dostała od Kacpra.
Zostało ono zrobione 17 maja na szczycie Jungfrau. Jego ostatnie słowa do żony brzmiały tak:
"PIK. Kocham Was Kotki" - brzmiała wiadomość od Tekielego.
"My Ciebie bardziej mój Kochany. Brawo" - odpisała Justyna, dodając we wpisie na Facebooku jeszcze wzruszające słowa: "Dobranoc mój cudowny Kacperku".
Media ustaliły, że po zdobyciu Jungfrau Tekieli najpewniej zaczął zjeżdżać ze szczytu i wtedy doszło do podcięcia małej lawiny - w świecie alpinistów określa się to mianem "deski śnieżnej".
Mężczyzna runął z wysokości ponad 1200 metrów i nie miał żadnych szans na przeżycie.
Interia ustaliła, że jednak ciało było w na tyle dobrym stanie, że pozwalało na identyfikację zwłok.
Niespodziewanie kondolencje Justynie przekazała jej odwieczna rywalka z czasów biegania
"To bardzo smutna wiadomość do odebrania. Justynie i jej rodzinie składam najszczersze kondolencje w żalu i stracie" - przekazała biegaczka sportowa na łamach dziennika "Dagbladet".
Gazecie udało się skontaktować z agentką Kowalczyk. Małgorzata Ziemna ucięła jednak szybko temat związany z rodzinną tragedią jej podopiecznej:
"Nie wydamy teraz żadnego oświadczenia w sprawie śmierci" - poinformowała.
W "Dzień Dobry TVN" pojawił się z kolei przyjaciel Kowalczyk i Tekielego, alpinista Andrzej Marcisz, który wyjawił że ostatni kontakt z Kacprem miał 7 maja. Nie to było najbardziej szokujące, a to co wyznał na sam koniec wywiadu:
"To mogło być też tak, że on po prostu z tą lawiną spadł. Ze względu na to, że nie miał mu kto pomóc, bo był sam, mógł zamarzać. To mogła być okropna śmierć" - wyjawił przyjaciel.
Zobacz też:
Kacper Tekieli: Kulisy śmierci męża Kowalczyk porażają! Oto co wyszło!
Kowalczyk długo utrzymywała go w tajemnicy. Prywatność była dla niej priorytetem
Alerty pogodowe w Polsce. Intensywny deszcz, przymrozki, zagrożenie podtopieniami