Reklama
Reklama

Wieści ws. Kamila Stocha nie pozostawiły już żadnych złudzeń. Decyzja zapadła

Letnie Grand Prix w skokach narciarskich w Wiśle nie zaczęły się najlepiej dla naszych reprezentantów. Najlepszy z Polaków Aleksander Zniszczoł był dopiero ósmy. Fatalny wynik uzyskał Kamil Stoch, co miało też swoje konsekwencje. Oto co się okazało tuż przed drugim dniem konkursu. Doszło do niespodziewanego zwrotu akcji.

Powoli wracają do nas emocje związane ze skokami narciarskimi. Po dość kiepskim poprzednim sezonie wszyscy mamy nadzieję, że nasi sportowcy pokażą dawną formę. 

Świetnym sprawdzianem przed Pucharem Świata mogły okazać się zawody w Letnim Grand Prix, które właśnie odbywają się w Wiśle. Niestety, wyniki były raczej kiepskie. Konkurs wygrał Norweg Marius Lindvik, a najlepszy z Polaków Aleksander Zniszczoł zajął dopiero ósme miejsce. 

Tuż za nim był Dawid Kubacki, ale to forma Stocha najbardziej niepokoi. Ten wylądował dopiero na miejscu dziewiętnastym. 

Reklama

Po konkursie rozczarowania nie krył Stoch. 

"Nie wiem, czemu dziś ciało nie chciało mnie słuchać. Byłem bardzo spięty i przez to nie byłem w stanie zrobić najprostszych rzeczy. Wynikało to z wielu rzeczy. Nie chcę się usprawiedliwiać, tłumaczyć, ale efekt jest tego taki, że w Wiśle oddałem najgorsze skoki tego lata. Jestem tym bardzo zawiedziony. Trudno mi się z tym pogodzić" - wyznał rozgoryczony Stoch, cytowany przez "Fakt". 

Potem dodał, że ten konkurs jeszcze niczego nie przesądza. 

"Stać mnie na dużo lepsze skoki. Ten weekend letni jednak niczego nie zmienia, jeszcze niczego nie pokazuje. Muszę tylko wyciągnąć wnioski i dalej ciężko pracować" - podkreślił. 

Niestety, okazji do sprawdzenia się w niedzielnym konkursie nie będzie. Trener Thomas Thurnbichler podjął niespodziewaną decyzję i nie wybrał Stocha do niedzielnego konkursu. 

Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu Kamil Stoch postanowił stworzyć własny sztab szkoleniowy i na swojego trenera wybrała Michala Doleżala. Jako jedyny ze skoczków ma więc teraz własnych pomocników. Ma to mu pomóc w powrocie do dawnej formy. 

Po ostatnim Pucharze Świata myślał wszak o zakończeniu kariery. Na szczęście wówczas do akcji wkroczyła jego ukochana żona Ewa Bilan-Stoch.

"Tydzień po zakończeniu sezonu zrodził się pomysł, żeby dalej skakać na nartach, oczywiście za namową mojej małżonki. Zmotywowała mnie, żeby jeszcze zebrać się w sobie, podnieść głowę i spróbować jeszcze powalczyć, ostatkiem sił wykorzystać rezerwowe pokłady mocy. W dalszym ciągu czuję, że jest we mnie jeszcze niewykorzystane potencjał. Chcę to wszystko uzewnętrznić i odnieść sukces"  - opowiadał Stoch w rozmowie z portalem skijumping.pl.

Teraz słowa wsparcia od żony znów zapewne mu się przydadzą.

Zobacz też:

Najpierw takie wieści o żonie, a teraz to. Kamil Stoch oficjalnie potwierdza

Kamil Stoch najpierw obwieścił, a teraz zaskoczył wyznaniem. W tle oficjalne potwierdzenie od żony

Żona Stocha przerwała milczenie po kilku miesiącach. A jednak to się stało

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Kamil Stoch | Ewa Bilan-Stoch
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama