Niespokojnie u Sieńczyłło. Drży przed decyzją sądu. A to dopiero początek
Justyna Sieńczyłło kontynuuje walkę zmarłego półtora roku temu męża o Teatr Kamienica. Sprawa wciąż toczy się w sądzie. Niedawno wprawdzie zapadł korzystny dla niej wyrok, jednak, jak sama podkreśla, to nie załatwia jeszcze sprawy i wciąż musi mierzyć się z niepokojem o dalsze losy „Kamienicy”.
Justyna Sieńczyłło od miesięcy nie może spać spokojnie. Aktorka wciąż zamartwia się o dalsze losy Teatru Kamienica. W rozmowie z "Na żywo" wyżaliła się, że pomieszczeniami, w którym zlokalizowany jest teatr, "zainteresowali się różni ludzie, którzy chcą wykorzystać to miejsce do swoich własnych biznesów".
Sprawa nie jest wcale nowa. Toczy się bowiem już od dwunastu lat i to właśnie ona - wedle słów Justyny Sieńczyłło, przyczyniła się do utraty zdrowia jej męża.
"Mój mąż latami chodził po sądach, tę sytuację przypłacił zdrowiem i życiem" - wyznała tygodnikowi.
Jak przekazała Justyna Sieńczyłło tygodnikowi "Na żywo", wprawdzie na początku czerwca sąd w jednym z kilku toczących się procesów wydał korzystny dla teatru wyrok, jednak nie jest ro wcale koniec walki.
Przyznała, że chwilowo mogą czuć się bezpiecznie, ale zdaje sobie sprawę, że od wyroku sądu przeciwna strona zawsze może się odwołać. Pocieszeniem jest jednak fakt, że korzystny wyrok, który zapadł na początku czerwca, dobrze wróży na przyszłość.
"Teraz czekamy na decyzję sądu w kolejnych procesach" - wyznała.
Justyna Sieńczyłło nie zamierza się jednak poddawać i chce bronić Teatru Kamienica do samego końca. Nie jest to dla niej łatwe, gdyż wciąż przeżywa żałobę po mężu, jednak dostrzega już światełko w tunelu.
Na szczęście w tej trudnej sytuacji może liczyć na wsparcie bliskich - synów, a także córki Emiliana Kamińskiego z pierwszego małżeństwa.
Zobacz też:
Emilian Kamiński zmarł po długiej i ciężkiej chorobie. Znamy okoliczności śmierci aktora
Dla Sieńczyłło zostawił matkę swojej córki. Po latach wyznała prawdę