Niewiarygodne, jak teraz żyje Anna Grodzka! To smutne…
Anna Grodzka (66 l.) krótko po tym, jak została pierwszą transpłciową posłanką w naszym kraju, zniknęła z życia publicznego i wycofała się z pracy w polityce. Powodem jej rezygnacji była ciężka choroba. Co robiła przez te wszystkie lata? Jak wygląda i żyje teraz najbardziej kontrowersyjna kobieta w polskim sejmie?
Anna Grodzka karierę w polityce zaczęła w 2003 roku. W 2011 roku wystartowała w wyborach do parlamentu z ramienia Ruchu Palikota (56 l.). Otrzymała wtedy pierwsze miejsce w okręgu krakowskim. Oprócz tego zasłynęła jako pierwsza osoba w Polsce, która publicznie przyznała się do swojej tożsamości.
W 2015 roku próbowała zorganizować własny komitet wyborczy, jednak nie udało jej się zebrać wystarczającej liczby podpisów.
Po nieudanym debiucie w roli lidera partii Anna Grodzka zdecydowała się odejść z życia publicznego. Powodem, dla którego zrezygnowała z pracy urzędnika państwowego, nie była jednak wyżej wspomniana porażka, a poważne schorzenie.
Grodzka cierpiała z powodu poważnej choroby kręgosłupa. Postępująca stenoza zaczęła utrudniać jej poruszanie się, powodując ciągły ból.
Gdy okazało się, że Anna potrzebuje kosztownej operacji, z pomocą przyszedł jej kolega – Robert Biedroń (44 l.). Polityk zorganizował dla niej zbiórkę w sieci. Dzięki temu Grodzka mogła poddać się zabiegowi.
„Mam nadzieję, że nie usiądę szybko na wózku, a może uda się nawet tego uniknąć. To przez zablokowanie nerwów w kręgosłupie. Ortopedzi przez ponad dwa lata zalecali rehabilitację, a kiedy w końcu zrobiono mi operację, było już za późno” – żaliła się była polityk na łamach czasopisma „Newsweek”.
Mimo uciążliwych dolegliwości Anna nie poddaje się i nadal stara się czerpać radość z życia. Teraz określa siebie mianem „zwykłej emerytki”. Żyje "od pierwszego do pierwszego" i w miarę możliwości stara się angażować w działalność społeczną.
„Ktoś może sobie wyobrażać, że mam jakąś poselską emeryturę – nie, mam zupełnie zwykłą, jaką wypracowałam w toku życia. Ja przez wiele lat byłam przedsiębiorcą i nierozważnie płaciłam minimalne składki. Teraz muszę spinać budżet z miesiąca na miesiąc” – przyznała szczerze w wywiadzie dla „Polityki”.