Nina Andrycz: Kulisy śmierci
Nina Andrycz zmarła 31 stycznia w wieku 101 lat. Aktorka odeszła w szpitalu, sporą część swojego majątku przekazując na cele charytatywne.
Legenda polskiego teatru zmarła po trzytygodniowym pobycie w szpitalu na warszawskim Powiślu. Powodem zgonu była miażdżyca, słabe serce i niewydolność krążeniowo-oddechowa - dowiedział się "Super Express".
Przed śmiercią Andrycz spisała testament, wskazując, do kogo powędrować ma jej majątek i pamiątki. Sporą część - ponad 100 tys. zł - przekazała Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy.
Gwiazda umierała na specjalistycznym łóżku - ruchomym i antyodleżynowym - które szpitalowi podarowała fundacja Jurka Owsiaka.
Jako osoba bezdzietna pomagała również innym stowarzyszeniom, m.in. "Zdążyć z pomocą".
"To wielka strata" - mówi "Twojemu Imperium" aktor Olgierd Łukaszewicz, prezes Związku Artystów Scen Polskich, który jako jeden z pierwszych dowiedział się o śmierci artystki.
"Mimo patetycznych ról potrafiła zabłysnąć i podbić serca publiczności. Była aktorką wyjątkową. Potrafiła zapamiętać stronę tekstu prozą w czasie jednej nocy. Teatr był jej prawdziwym domem. Myślę, że to właśnie dzięki niemu pozostawała w tak znakomitej kondycji".
Krystyna Janda: "Wydawało się, że będzie żyła wiecznie, jeszcze przed chwilą rozważaliśmy, czy nie poprosić Ją o rolę, wydawała się być w świetnej formie. W zasadzie nie znałam Jej, ale środowiskowym opowieściom i anegdotom Jej dotyczącym nie było końca. Podziw i nienawiść, zdziwienia i kontrowersje. Złe słowa i zachwyty tych, którzy Ją znali" - napisała aktorka na Facebooku.
"Czytałam Jej książki - wspomnienia, nie umiejąc rozszyfrować kluczy, przeglądałam wiersze z tomiku 'To teatr'. Zdumiewająca postać. Piękna kobieta. Trudne, kontrowersyjne wybory. Kawał historii i Polski i Teatru. Podobno i Ona, tak jak Aleksandra Śląska, mówiła - moja wyobraźnia uruchamia się najbardziej, kiedy gram królowe. Polski Teatr. Różne ma twarze. Twarz teatru przez Nią kształtowana, niewątpliwie była wyrazista".