Reklama
Reklama

Nina Andrycz: Pieniądze ze spadku po aktorce zniknęły. Miał je otrzymać Jerzy Owsiak!

31 stycznia minęła trzecia rocznica śmierci Niny Andrycz (†103). Wydawało się, że wszystkie sprawy związane z testamentem artystki powinny być już dawno załatwione. A jednak jej ostatnia wola nadal nie została spełniona.

31 stycznia minęła trzecia rocznica śmierci Niny Andrycz (†103). Wydawało się, że wszystkie sprawy związane z testamentem artystki powinny być już dawno załatwione. A jednak jej ostatnia wola nadal nie została spełniona.

Fundacja Jurka Owsiaka wciąż nie otrzymała wszystkich pieniędzy, które zapisała im aktorka, a dokładnie funduszy zdeponowanych w jednym z banków. - Należność ta wynosi 80 tys. zł. Dopiero jak wpłyną te pieniądze, zostanie kupiony za nie sprzęt medyczny - mówią "Życiu na Gorąco" przedstawiciele Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, którą zawiaduje Jerzy Owsiak.

Nina Andrycz była i pozostanie w pamięci wielu osób wielką aktorką. Niegdyś żona zmarłego w 1989 roku PRL-owskiego premiera Józefa Cyrankiewicza pozostawiła po sobie filmy, wiele ról teatralnych oraz majątek, który skrupulatnie rozdzieliła.

Reklama

Ponieważ nie miała dzieci, a mieszkająca za granicą daleka rodzina w procesie spadkowym zrzekła się do niego praw, całość - zgodnie z wolą Andrycz - miała trafić w tzw. obce ręce.

Według ustaleń "Życia na Gorąco" dwupokojowe mieszkanie gwiazda zapisała bliskiemu znajomemu. Ruchomy majątek, a więc suknie, nagrody, książki itd. - przyjaciółce, która opiekowała się nią przez ostatnie lata.

Aktorka marzyła, aby przedmioty te trafiły do jej - jak mówiła - drugiego domu, czyli Teatru Polskiego w Warszawie, który kochała i uwielbiała w nim pracować. Teatru, w którym występowała blisko 70 lat.

Natomiast wszystkie zaoszczędzone pieniądze Andrycz zdecydowała się przekazać właśnie na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Miały one trafić na konto WOŚP po śmierci artystki. Niestety, tak się nie stało...

Jak czytamy w "Życiu na Gorąco", któregoś dnia do mieszkania gwiazdy przyszedł przedstawiciel banku i namówił ją, by 80 tys. przelała na jeden z funduszy. Tłumaczył, że tak będzie korzystniej i bezpieczniej, bo otrzyma wyższy procent.

- Namawiać stuletnią osobę na lokowanie w funduszu emerytalnym? To skandal! To za ile lat tak dojrzała osoba miałaby je wypłacić, za ile lat miałaby z nich korzystać? Świadczy to tylko o tym, że pani Nina nie rozumiała tych wszystkich terminów i produktów bankowych - mówi "Życiu na Gorąco" osoba zorientowana w zawiłościach sprawy.

- Sporządzając ostatnią wolę, podała notariuszowi swój numer konta i była pewna, że ma tam ponad 80 tys. zł. Nie była świadoma, że gdzieś je przelała, że na rachunku bankowym, który podała notariuszowi, zostało tylko 300 zł.

I tu zaczyna się problem. Gdy fundacja Jurka Owsiaka zgłosiła się do banku, usłyszała, że ma prawo do 300 zł, ale nie dziedziczy "jednostki uczestnictwa funduszy"! (fundusz to jeden z produktów oferowanych przez ten bank).

Czy bankowcy wiedzą o wszystkich pieniądzach zmarłej aktorki? Kto ma dziś prawo do owych 80 tys. zł?

- W banku powiedzieli, że prawo ma przyjaciółka pani Niny, ale ona zrzekła się ich. Nie chce tych pieniędzy. Twierdzi, że jej się nie należą. Skoro Nina Andrycz dała je na fundację, to ma być na fundację - mówi informator tygodnika.

W tej chwili trwają intensywne negocjacje z bankiem. Jednak WOŚP chce uzyskać nie tylko należne pieniądze, ale również odszkodowanie za - jak uważa - bardzo nieetyczne działanie owego banku.

Według informacji gazety, Nina Andrycz ulokowała oszczędności w dwóch bankach. Jeden z nich przekazał już fundacji WOŚP ponad 36 tys. zł, ale dopiero po tym, jak sprawą zaczęły się interesować media. Pieniądze te nie zostały jeszcze spożytkowane, gdyż fundacja od początku zakładała, że chce dopiero za całość (!) spadku nabyć odpowiedni sprzęt medyczny.

Plan jest taki, że za te pieniądze będzie kupiony wysokiej klasy ultrasonograf lub nowoczesne łóżka szpitalne. Jest też pomysł, aby ów sprzęt trafił do konkretnego szpitala na warszawskim Powiślu, w którym zmarła aktorka. Ma tam być też wmurowana tablica upamiętniająca ten piękny gest Niny Andrycz.

***

Zobacz więcej materiałów:

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy