Reklama
Reklama

Nina Terentiew: Już nigdy nie będzie taka sama

Żelaznej Damie telewizji niedawno przyszło się zmierzyć z chorobą. To doświadczenie zmieniło jej życie.

Emerytura - to słowo do niedawna nie istniało w jej słowniku, choć przekroczyła już odpowiedni wiek. Teraz na korytarzach 15-piętrowego wieżowca telewizji Polsat w Warszawie słyszy się, że pani dyrektor być może zdecyduje się na zasłużony odpoczynek. Nina Terentiew (69 l.) niedawno poważnie zachorowała.

- Na szczęście, odpowiednio szybko została zdiagnozowana, zastosowano adekwatne leczenie i dziś już nie ma niebezpieczeństwa. Lekarze zapewniają, że wszystko w porządku - zdradza "Dobremu Tygodniowi" jedna ze znajomych "carycy telewizji". Dyrektor stacji znów tryska energią i pomysłami, ale pod wpływem trudnego doświadczenia postanowiła zmienić swoje życie.

Reklama

- Doszła do wniosku, że teraz musi pracować mniej. Postanowiła więcej czasu spędzać z rodziną, zwłaszcza że dopiero co urodziła  jej się wymarzona wnuczka. Nina jest zachwycona małą. Już zapowiada, że będzie ją rozpieszczać - dodaje nasza rozmówczyni.

Kilka tygodni temu została babcią po raz drugi. Odkąd na świat przyszła córeczka jej syna Huberta i jego żony Katarzyny, relacje szefowej telewizji z jedynakiem i synową są tak dobre jak nigdy wcześniej. Gdy Hubert był mały, jego mamie trudno było zrezygnować ze świetnie rozwijającej się kariery w Telewizji Polskiej. Wróciła do pracy, kiedy chłopiec miał zaledwie trzy miesiące. Zajmowały się nim opiekunki i babcia.

Czytaj na następnej stronie...

W tym czasie ona robiła dla TVP filmy dokumentalne, kręciła reportaże, przygotowywała wywiady. Pracowała m.in. przy legendarnym programie kulturalnym "Pegaz". A w domu była zaledwie gościem. Jej małżeństwo zarówno z ojcem Huberta, Robertem Terentiewem, jak i kolejnym mężem, Tadeuszem Kraśką, nie przetrwało. Relacje z synem też długo nie należały do najlepszych.

- Jedyną ceną za intensywne życie, jaka wydaje mi się wysoka, jest to, że za mało czasu mogłam poświęcić synkowi. Urodził się w ’73 roku, w grudniu, jako moja najpiękniejsza gwiazdka. Nie zdecydowałam się na kolejne dziecko. Nie miałam czasu na macierzyństwo, nie było ono moim priorytetem - wyznała w wywiadzie.

Hubert miał za złe sławnej matce, że nie zawsze mógł liczyć na jej obecność w domu, gdy tego potrzebował. Stosunki uległy poprawie, kiedy sam założył rodzinę. Gdy dwa lata temu młodzi uczynili ją babcią, Nina nie posiadała się z radości. - Stasio to największy prezent od losu. Nie oglądam wieczorem telewizji, nie odbieram komórki, chodzę na paluszkach, bo dziecko śpi - wyznała wówczas szefowa Polsatu.

Teraz, gdy przyszło jej się zmierzyć z poważną chorobą, Nina Terentiew szczególnie doceniła wartość rodziny. Wie, że w swojej walce o zdrowie nie jest osamotniona. Wspierają ją i zawsze będą wspierać najbliżsi.

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Nina Terentiew
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy