Nowe wieści w sprawie skandalicznej kradzieży u Hanny Lis. Dziennikarka zabrała głos
Hanna Lis (53 l.) nie zamierza dawać za wygraną. Po tym jak została okradziona z bezcennych pamiątek po rodzicach, dziennikarka podjęła radykalne środki. Sprawa trafiła na policję, ale na tym nie koniec. Lis zrobi wszystko, aby odzyskać tak ważne dla niej przedmioty.
Hanna Lis parę dni temu poinformowała w mediach społecznościowych o obrzydliwej kradzieży, której dopuściła się zatrudniana przez nią kobieta. Sprzątaczka, której celebrytka powierzyła dostęp do własnego domu, nadużyła zaufania dziennikarki i ograbiła ją z najważniejszych dla niej rzeczy. Kobieta ukradła biżuterię, która od wielu pokoleń należała do rodziny Hanny Lis. Drogocenne ozdoby trafiły do lombardu.
Hanna Lis nie kryła smutku z powodu utraty biżuterii, która miała dla niej przede wszystkim znaczenie sentymentalne. Była to jedna z nielicznych rzeczy, które zachowały się po jej zmarłych krewnych.
"Zostałam okradziona przez osobę, której zaufałam. Pani sprzątająca ograbiła mnie z moich pamiątek rodzinnych. Ostatnich, jedynych, jakie miałam po mojej zmarłej mamie, babci, pra i pra-prababci" - pisała na Instagramie zrozpaczona Hanna Lis.
Dziennikarka nigdy nie spodziewała się, że spotka ją coś takiego. Mogłoby się przecież wydawać, że w XXI wieku organy ścigania działają na tyle skutecznie, że nikt nawet nie pomyślałby o popełnieniu tak karygodnego czynu.
"Zawsze, powtarzam - zawsze, domagajcie się zaświadczenia o niekaralności od osób, które mają dostęp do waszych domów (...) Dziś kolejny dzień zeznań na policji. Zmęczona jestem okropnie i serce mi pęka, bo nie chodzi mi o wartość materialną tych rzeczy, a o ich emocjonalny ładunek" - informowała w mediach społecznościowych Hanna Lis.
Hanna Lis od razu po wykryciu kradzieży, podjęła odpowiednie działania. Dziennikarka namierzyła lombard, w którym doszło do transakcji. Niestety współpraca z jego właścicielem nie była możliwa. Mężczyzna kilkukrotnie zmieniał swoje stanowisko, chcąc chronić siebie samego.
"Ukradła i sprzedała rodzinną biżuterię do lombardu. Właściciel, twierdzi, że nie pamięta mojej biżuterii, nie poczuwa się do winy. Twierdzi, że moje pamiątki rodzinne na pewno przetopił. Uważam, że mija się z prawdą, sam poniekąd to potwierdził" - pisała sfrustrowana Hanna Lis.
"Super Express" postanowił skontaktować się z dziennikarką i dowiedzieć się, czy udało się jej ustalić coś nowego w sprawie skandalicznej kradzieży. Hanna Lis przekazała najświeższe informacje i wyznała, że odpowiednie służby badają już szczegóły zdarzenia. Sprawą zajmuje się policja. Na chwilę obecną dla dobra śledztwa, dziennikarka musi się jednak powstrzymać od udzielania dokładniejszych informacji.
"Dziękuję za troskę i zainteresowanie. Policja pracuje nad sprawą, więc nie wolno mi teraz komentować, ani o niczym więcej informować" - powiedziała Hanna Lis w rozmowie z dziennikarzami "Super Expressu".
Zobacz też:
Hanna Lis została okradziona. I to przez kogo. "Ograbiła mnie z pamiątek rodzinnych"
Hanna Lis poprawiła swoją urodę? Internauci przecierają oczy ze zdumienia. W komentarzach burza
Obciachowa wpadka Hanny Lis. Zrobiła to bez wstydu na środku ulicy, a my mamy zdjęcia