O jej bliskości z Kamińskim wiedziało niewielu. W końcu wyznała, co ją z nim łączyło
Krystyna Janda przez wiele lat była w bardzo bliskiej relacji z Emilianem Kamińskim. Aktorka dopiero teraz - ponad rok po śmierci przyjaciela - zdecydowała się powiedzieć prawdę o tym, co ich łączyło. Niewiele osób wie, że mieli zostać wspólnikami i razem prowadzić Teatr Kamienica. "Emilian zaprosił mnie do swojego projektu" - wspomina szefowa stołecznej Polonii. Okazuje się też, że Janda miała ogromny wpływ na życie Kamińskiego - to dzięki niej poznał Justynę Sieńczyłło.
Krystyna Janda i Emilian Kamiński - choć jako założyciele i dyrektorzy konkurujących ze sobą warszawskich scen walczyli o widzów i dotacje z miejskiej kasy - byli sobie bardzo bliscy i zawsze mogli na siebie liczyć.
"Przyjaźniliśmy się od początku studiów" - wyznała Janda w rozmowie z autorką książki "Emilian Kamiński. Reżyser marzeń", dodając, że łączyło ją z kolegą m.in. marzenie o własnych teatrach.
"On z pomysłem otwarcia swojej sceny nosił się od dawna. Był zapalony, opętany, wiedział, gdzie i co (...). Mnie przyszło to do głowy dużo później" - stwierdziła.
Dopiero teraz Krystyna Janda potwierdziła, że gdy w 2000 roku Emilian znalazł w samym centrum Warszawy miejsce na Kamienicę, zaproponował jej spółkę.
"Przez chwilę mieliśmy pomysł, żeby ten teatr otworzyć razem" - wspomina aktorka na kartach "Reżysera marzeń".
"Spotkaliśmy się, pokazywał mi te ruiny, koszmarnie śmierdzące piwnice i pusty plac między budynkami. Pamiętam, jak pomyślałam później, że jest samotnym, opanowanym utopijną ideą siłaczem. Wycofałam się z prozaicznego powodu, najzwyczajniej przestraszyłam się tego miejsca" - opowiada.
Janda z podziwem patrzyła, jak Emilian - z pomocą żony i przyjaciół - zamienił "śmierdzące piwnice" w uwielbiany, zawsze wypełniony widzami teatr. Mimo że otworzyła własny, kibicowała przyjacielowi i wspierała go.
"Byłam w Kamienicy wielokrotnie. Zachwycała mnie rodzinna atmosfera, serdeczność dookoła, było w tym coś naprawdę wyjątkowego" - powiedziała autorce wywiadu-rzeki z Kamińskim.
Krystyna Janda wspomina Emiliana jako człowieka niezwykle spokojnego, serdecznego i prawego. Nazywa go "złotym chłopcem".
"Miał jasny wizerunek, był niezwykle optymistyczną postacią niosącą ze sobą wiarę w siłę i radość życia. W każdej chwili gotów pomóc, pośmiać się, przytulić, pocałować, doradzić" - wyznała Patrycji Pawlik.
Krystyna i Emilian przez całe studia trzymali się razem. Oboje skończyli szkołę teatralną z wyróżnieniem. Bardzo chcieli pracować razem, ale po dyplomie ich zawodowe drogi przestały się krzyżować. Dopiero kilka lat po opuszczeniu murów warszawskiej PWST spotkali się w Teatrze Powszechnym podczas realizacji głośnego spektaklu "Na szkle malowane". Janda reżyserowała, Kamiński grał główną rolę.
"Był moim wspaniałym Janosikiem. Miał do tego wszelkie predyspozycje - wokalne, fizyczne i mentalne. Byłam bardzo szczęśliwa, że się zgodził i to zagrał" - powiedziała w "Reżyserze marzeń".
Aktorka nie kryje, że jest "matką chrzestną" małżeństwa Emiliana i Justyny Sieńczyłło, bo poznali się na próbach do jej spektaklu i była świadkiem, jak narodziła się i rozkwitała ich wielka miłość.
O tym, że Emilian Kamiński jest chory, Krystyna Janda dowiedziała się, dopiero gdy było z nim już naprawdę źle.
"(...) potrafił ukryć chorobę przed wszystkimi i tak długo zachować ją w tajemnicy. Jego śmierć była dla mnie szokiem" - twierdzi aktorka.
Krystyna Janda, choć od śmierci Emiliana minęło już kilkanaście miesięcy (odszedł 26 grudnia 2022 roku), wciąż ma w telefonie numer do niego i nie zamierza go usuwać.
"To jeden z kontaktów, który zawsze był dla mnie dostępny. Wiedziałam, że jeśli będę miała jakiś problem - nieważne, czy osobisty, zawodowy, czy pytanie techniczne, księgowe, administracyjne - to po drugiej stronie jest człowiek, który jest dla mnie zawsze otwarty i służy pomocą. Przyjaciel i świetny facet" - powiedziała autorce "Reżysera marzeń".
Źródła:
1. Książka P. Pawlik "Emilian Kamiński. Reżyser marzeń", wyd. 2024.
Zobacz także:
Druzgocące wieści dla Jandy nadeszły o świcie. To nie były plotki
Emilian Kamiński do końca ukrywał to przed bliskimi. Nie chciał, by wiedzieli